niedziela, 20 stycznia 2013

Ankiety są fajne, ale pytam tu.

Okej.
Długo nad tym wszystkim myślałam. A to dla mnie nowość.
Bo po co myśleć, skoro można jeść? ;_;
To mój pierwszy poważny blog. Więc naprawdę ciężko będzie mi się z nim pożegnać, ale kiedyś to musi się stać. Pytanie tylko : kiedy?
W pierwszej wersji historia miała kończyć się na powrocie z igrzysk. Wiecie, na podsumowanie miały być takie przytulne rozdziały, podkreślające miłość i przyjaźń łączące głównych bohaterów. Ale w drugiej, ta cała rzeź miała być początkiem czego innego. Josh nie da Cherry spokoju, przez co wpadnie w straszne kłopoty. I będzie musiała coś zrobić, żeby chronić swoich najbliższych.
Ale wątpliwości wciąż mnie gryzą.
Mam ciągle wrażenie, że ta historia się już wypala. Że to będzie trochę dziwne, ciągnąc tę samą koncepcję, jednocześnie zmieniając całkowicie wątek.
Jakkolwiekby tego nie nazwać.
Moja koleżanka proponowała : Hej, głupcu, zrób inny blog w którym rozwiniesz tą kontynuację.
Ale wtedy to już nie będzie kontynuacja. Potrzebuje wcześniejszych wydarzeń, bo bez tego to nie wyjdzie tak jak miało wyjść.
Mam nadzieje że rozumiecie ten bełkot : x.
Więc nasuwa się opcja zakończenia tej historii. Wszystko kończy się dobrze. Są razem. Nie całkiem zdrowi psychicznie, ale wychodzą z tego. Wiecie : nic złego już nie może się stać.
Wtedy rozpoczęłabym inny blog. W zanadrzu mam 3 historie i wy wybralibyście, którą bym rozwinęła.
Ale z drugiej strony bardzo, bardzo kocham Our unusual story. I jestem w kropce.
Przy podejmowaniu decyzji będę brała pod uwagę wasze rady. A więc, jak macie czas, w komentarzu piszcie czy 
a) kontynuować blog ( inne, nowe wydarzenia, nowe problemy,igrzyska początkiem czegoś nowego)
b) dodać z 1-2 rozdzialy końcowe + epilog, w którym podkreślę przyjaźń i miłość, które łączą bohaterów = zakończenie historii. Zgodnie z tym założyłabym nowy blog i dała wam do wyboru historie, którą mam rozwinąć. 
Pytanie zadaję tu, bo nie do końca ufam ankietą. Niektórzy wchodzą, nie mając pojęcia o historii i klikają byle co, bo.. bo lubią klikać. Sama przez to przechodziłam.
Klikanie wbrew wszystkiemu jest fajne. No. ;_;

Av.x, kochająca swoje Żyrandole


sobota, 5 stycznia 2013

13. There were days when I had my doubts


Ross Copperman - Holding on and letting go

* Cherry *

- Odwróć się teraz bokiem, muszę rozczesać ci te kudły – Andrea siadła na łóżku razem ze szczotką i grzebieniem – Kiedy ostatnio je myłaś?
- Ym.. no.. nie pamiętam.
Istotnie, nie mam bladego pojęcia jaki czas minął odkąd ostatni raz używałam szamponu. Jakbym jeszcze musiała zaprzątać sobie głowę higieną.
- Cher, nie możesz się tak pokazać innym. Czekają na każde twoje potknięcie, żeby tylko mieć materiał na nową okładkę.
Potknięcie? Już dawno upadłam. I to tak mocno, że nigdy nie dam rady wstać.
Andrea zmusiła mnie do kąpieli. Dziesięć razy umyła mi włosy, bo dopiero wtedy stały się mniej szorstkie. Potem zostawiła mnie samą, żebym coś ze sobą zrobiła. O 16 musiałyśmy wyjść, więc miałam niewiele czasu.
Wstrzymując oddech odwróciłam się w stronę lustra. Bardzo bałam się tego, co mogę w nim zobaczyć.. i moje przypuszczenia okazały się słuszne. Po drugiej stronie jest całkowicie obca mi osoba.
To właściwie nie jestem ja. Nie moja twarz, nie moje, zapadnięte policzki, nie moje podkrążone oczy, nie moja wystająca miednica, nie moje widoczne żebra. W takim razie.. kto to?
Czerwone włosy nie sięgały mi już do ramion, tylko łokci. Jakim cudem w tak krótki czas tyle urosły?
Mój wygląd to ostatnia sprawa, o jaką mogłabym teraz płakać. Więc nie rozumiem, dlaczego moje policzki znowu są mokre. W tym całym zamęcie całkowicie zgubiłam już siebie.
Otworzyłam szafkę, która wisiała nad moją głową. Na drugim pięterku był przedmiot którego szukałam, czyli nożyczki. Złapałam w garść trochę włosów, przyłożyłam je i..
i dziesięć minut później wyszłam z łazienki z włosami skróconymi o 60 cm. Sięgały mi do brody. Może to puste, ale pozbywając się ich, starałam pozbyć się przeszłości.
- Cherry.. coś ty zrobiła..– Andrea jest załamana, a ja wręcz przeciwnie. Czuje się inna niż kwadrans temu.- eh, no.. cóż, przynajmniej będzie je łatwiej rozczesać.. usiądź, muszę..
- Uspokój się. To tylko włosy, przecież i tak odrosną.
Odkąd wydostaliśmy się z areny strasznie ją zbywałam. A ona obojętnie jak bardzo jestem dla niej niemiła, skacze koło mnie jak mama. Muszę jej to wynagrodzić... kiedyś. Teraz nie jestem w stanie silić się na wdzięczną dziewczynkę. Igrzyska pozbawiły mnie nawet tak prostych, ludzkich uczuć.
- Twoja babcia dzwoniła, ale spałaś i cię nie budziłam – ciągnęła, w międzyczasie układając mi włosy – Ivy wczorajszej nocy urodziła sześć zdrowych szczeniaczków. A fretka Ellie czuje się tam jak w niebie, bo ma nowy wybieg w jej ogródku.
- Aha..fajnie. Kiedy wreszcie będę mogła tam pojechać, co?
- Spytamy się twojej psychoterapeutki. Wszystko zależy od twojego..
- Stanu psychicznego? Ta, już to mówiłaś. Naprawdę nie uważasz, że rodzinne miasteczko będzie lepszym miejscem na dojście do siebie? Centrum Londynu nie jest specjalnie przychylne do zebrania myśli.
Andrea nie odpowiedziała. W milczeniu przygotowywała ubranie, które potem pomogła mi założyć. Może uciekać od tej rozmowy, ale obie wiemy jak to się skończy. Moja kariera nie ma już sensu, więc po co mam zostawać w tym mieście? Czemu nie mogę wyjechać z nimi tam, gdzie będziemy szczęśliwi?
- Samochód już jest – Jane weszła po cichu do pokoju, a na mój widok uśmiechnęła się – miejmy to już za sobą.
Dzisiaj ci, którzy przeżyli, jadą do studia na coś w rodzaju wywiadu. Mamy wyjaśnić światu jak my to wszystko postrzegamy.
Cieszę się, że spotkam tych, z którymi walczyłam przeciwko organizatorom, ale nie chcę wracać myślami do tamtych chwil. Media tego nie rozumieją.
Zeszłyśmy na dół, zahaczając po drodze o pokój Ellie. Nie mam pojęcia, czy ona w ogóle będzie w stanie coś mówić. Z nas trzech najgorzej to znosi.
- Wpisz w YouTubie The Hunger Games Tribute*. Ktoś to wszystko skleił w jedno, podłożył muzykę i.. i pokazali tam jak Glimmer umiera. Nikt z nas tego nie zrobił. To organizatorzy.. oni wiedzieli, co jest między nią a Ellie i chcieli przyciągnąć więcej osób na.. takie widowisko. Włamywali się w przekaz telewizyjny nie tylko na czas odcinka z igrzyskami, ale i puszczali własne reklamy. W jednej z nich zapowiadali jej śmierć. - Jane spojrzała na mnie znacząco, a ja wzięłam z szafki tablet. Ale nie jestem pewna czy chce to widzieć.
- Dziewczęta szybciej!- Andrea wypchnęła nas za drzwi. Na podjeździe czekał już samochód.
Droga minęła w milczeniu. Na przemian lustrowałam wzrokiem Ellie i Jane, które z uporem wpatrywały się w swoje buty. Boją się, tak samo jak ja.
Po dwudziestu minutach byłyśmy pod studiem. Zresztą nie tylko my..
- Boże, nie przejedziemy – szofer zaczął trąbić i krzyczeć. Na masce samochodu siedzieli fotoreporterzy, do okien przylegały twarze przeróżnych ludzi.. jak z horroru. - ZRÓBCIE COŚ WRESZCIE! - krzyczał w słuchawkę, rozmawiając z ochroniarzami budynku, którzy bezradnie przeciskali się przez tłum.
Spóźniłyśmy się aż godzinę. Pozostali przybyli o wiele wcześniej, dzięki czemu ominęli ten potop dziennikarzy.
Nie podnosząc głów, weszłyśmy do pomieszczenia i wymruczałyśmy coś w stylu 'Przepraszam za spóźnienie'. Szybko uścisnęłam kilka przypadkowych dłoni i skierowałam się w stronę jakiegoś wolnego miejsca.
- Hej, Cherry! - ktoś pociągnął mnie za rękaw – Siadaj obok mnie.
Cichy głos Harry'ego natychmiastowo zadziałał jak antydepresant. Odwróciłam się, odsunęłam krzesło i starłam się odwzajemnić uśmiech kędzierzawego. Wyglądał gorzej niż wczoraj, jakby ktoś odessał z niego całą energię.
Od razu poczułam wielką gulę w gardle, która wydawała się nie do przełknięcia. Nie potrafię oglądać go w takim stanie, bo mam wrażenie, że sama zaraz się rozpłacze.
- A więc, jeżeli jesteśmy już w komplecie możemy zaczynać – grubszy mężczyzna stanął na środku sali tak, żeby każda kamera mogła go uchwycić.
- Wchodzimy za pięć, cztery, trzy, dwa, jeden..
- Witamy państwa z powrotem, niestety z małym opóźnieniem. Jeszcze raz prosimy fanów o opuszczenie ulicy, ponieważ za ich sprawą show nie mógł zacząć się o ustalonej porze – ta, a oni na pewno mają telewizor pod pachą i właśnie tego słuchają. Mądrze. - Przejdźmy do tematu dzisiejszego odcinka. Nie znam osoby, która nie słyszała o tym, co miało miejsce zaledwie półtora miesiąca temu. Wydarzenia, które rozegrały się w niepozornym lesie równikowym wstrząsnęły całym światem.- światła zgasły, a na telebimie puszczono film.
- Co to ma być do cholery? - siedząca po mojej prawej Demi zaklęła cicho pod nosem, ale tak, żeby wszyscy słyszeli.
Kojarzy mi się to z zwiastunem do jakieś dreszczowca. Grupka nastolatków beztrosko bawi się na przyjęciu, nagle rozlegają się strzały, krzyki, trupy padają na podłogę..
Wyłączcie to, wyłączcie to, wyłączcie to. Kurde wyłączcie to!
Jesteśmy w celi. W tle jakaś beznadziejnie smutna piosenka. Widzę siebie, leżącą na podłodze, Harry'ego, wpadającego w szał, płaczącego Niall'a...
Trafiamy na arenę. Pokazują, jak umierał każdy po kolei. Jak zwierzęta rozszarpywały nas na strzępy, lub zawiadowcy Josha wbijali nóż w plecy.
Teraz pokazują pary. Każdy ma swoje szczytne parę sekund. Gdy doszli do Glimmer i Ellie, mimo że w pokoju jest cicho jak makiem zasiał, już czuję gotującą się atmosferę. Moja przyjaciółka zaraz wybuchnie i każdy dobrze o tym wie.
- Teraz jesteśmy z garstką tych, którzy przeżyli. 16 osób.. tyle zdołano wyrwać ze szponów tamtych ludzi. Zgromadziliśmy się tu aby rozwiać wszystkie nasze wątpliwości, bo oni wiedzą najlepiej co się tam działo – przed kamerą i za. A teraz zacznijmy.
Reporterzy siedzący przed nami od razu się ożywili. Wyciągnęli notesy i długopisy, mimo że wszystko zostanie uwiecznione na kamerze. Co za pozerstwo.
- A więc zacznijmy. Pierwsze pytanie od reprezentantów magazynu Vogue.
Tu przerwał, bo wyświetlili reklamę czasopisma. Powinniśmy się tu zebrać żeby wspominać zmarłych i łączyć się w bólu, a oni wciąż liczą tylko na zarobek. Świetnie.
- Interesuje nas, dlaczego Cherry płakała za Harrym, a nie Niallem. To chyba dziwne, bo są, a przynajmniej byli wtedy parą, prawda? A, i to, że Styles ją pocałował, wywołało jakieś zamieszanie w zespole? Rozchodzicie się?
Poczułam się jakby ktoś mnie spoliczkował. Przy zaproszeniu na wywiad pisali 'Czas, by przypomnieć widzą tych, którzy odeszli. Czas powiedzieć, jak to wszystko się potoczyło. Czas na prawdę'. Lotne słowa, dałam się na nie zwabić. Co za rozczarowanie.
Kamery skierowały się na mnie i Niall'a. Proszę, chłopie, powiedz coś.
Proszę.
- Kochamy się jak rodzeństwo – zaczął Horan, zerkając na mnie uspokajającym wzrokiem – Ale nigdy nie byliśmy parą. Mam nadzieje, że nasi fani nie będą na nas o to źli, bo nie my to wymyśliliśmy. Nasi menadżerowie uznali, że współprace zespołów przypieczętuje jakiś miłosny skandal. My traktowaliśmy to jak żart.
W powietrzu czuć podekscytowanie dziennikarzy. Z zapałem notowali każde słowo Niall'a i na pewno w głowie układali już temat nowej okładki. ' Wielkie kłamstwo młodych piosenkarzy. Jak zniosą to fani?' ' Fałszywa i obłudna Cherry źle działa na niewinnego Niall'a'
Prowadzący z zaskoczeniem spojrzał na reporterów, bo pewnie sam nie spodziewał się takich pytań. No, ale.. show must go on.
- Em.. dobrze, przejdźmy dalej. Teraz magazyn Teen.
Padło jeszcze 15 pytań. Parę zahaczyło o naszą ósemkę, na które Liam zdawkowo i oschle odpowiedział. Żaden z dziennikarzy nie wspomniał o ofiarach. Co prawda poruszyli temat Glimmer i Ellie, ale tylko skupiając się na tym, jak długo nasza przyjaciółka ukrywała prawdę na swój temat.
Nie odpowiedziała.
Po godzinie do studia przyszedł jakiś facet. Widziałam go wiele razy w telewizji, a szczególnie w wiadomościach. Zaczął mówić, jak bardzo kraj żałuje, że do tego dopuścił, bla, bla, bla. Akurat.
Przemówienie trwało z pół godziny. Gdy wreszcie się skończyło, do sali weszło tylu ochroniarzy, ile nas jest. Każdy z nich trzymał czarne pudełko.
- To nie zrekompensuje strat, jakie ponieśliście, ale potraktujcie te medale jako symboliczne przeprosiny i akt podziwu.
Wywoływał każdego po kolei. Gdy usłyszałam swoje nazwisko, niezgrabnie odsunęłam krzesło i ruszyłam chwiejnym krokiem w stronę mężczyzny. Cherry, czego się boisz? To tylko głupi polityk.
Nie było źle. Potknęłam się tylko dwa razy.
- Jest mi przykro, że rozdaliśmy tylko szesnaście medali. To wstrząsające, że pozostałych czternastu trybutów z nami nie ma – Po co użył określenia 'trybut'? Przecież już nie jesteśmy na arenie. - Mamy jednak wielkie szczęście w nieszczęściu. Drodzy widzowie – przeniósł wzrok na kamerę – musicie przyznać, że to cud, że aż tyle młodych gwiazd przeżyło. Ofiarami byli przypadkowi goście gali. Dwie kelnerki, jacyś mało znani serialowi aktorzy... pomyślcie co teraz moglibyśmy przeżywać, gdyby zamiast nich zginął któryś z obecnych tutaj i...
- Słucham?!
Serce dudniło mi w uszach, a przed oczami pałętały się czarne plamy. Przesłyszałam się?
Wstałam, o mało nie przewracając krzesła. Czułam na sobie wzrok nie tylko wszystkich zgromadzonych w sali, ale i tych przed telewizorami.
- Czy pan sobie żartuje? Jak można tak umniejszać ich śmierć?! - Harry szarpał mnie za dłoń, zmuszając, żebym usiadła, ale zignorowałam go – Wiecie kto tam zginął? - mężczyzna nie reagował, tylko patrzył się na mnie jak na wariatkę – Niewinni nastolatkowie, dzieci, w tym moja przyjaciółka! I wy dziękujecie Bogu, że to nie my ? A w czym się od nich różnimy? Na koncie mamy więcej pieniędzy, i to wszystko. Też jesteśmy ludźmi, wiecie? Takimi samymi jak oni. - starałam się opanować, brzmieć chłodno i twardo, ale głos od razu mi się złamał a oczy zaszkliły – jak wy tak to pojmujecie, to ja wolałabym umrzeć razem z nimi. Nienawidzę was i całej tej szopki. Wszyscy liczycie tylko na dobrą reklamę.
Zdarłam wąską tasiemkę utrzymującą medal na mojej szyi i rzuciłam nim pod nogi mojego przedmówcy.
Potem zaczęłam biec.
Jestem zwykłym zerem. Czy nie mogę żyć normalnie? Bez tego wszystkiego?
Gdybyśmy nie wybrały kariery, nadal siedziałybyśmy w rodzinnym miasteczku. Chodziłybyśmy na jakąś zwykłą uczelnie, kłóciłybyśmy się z rodzeństwem, musiałybyśmy codziennie sprzątać i po sobie zmywać. Z drugiej strony nie znałabym teraz chłopaków. I koło się zamyka.
Cała umazana dotarłam do recepcji hotelu. Kobieta siedząca za ladą spojrzała na mnie najpierw z zaskoczeniem, a potem współczuciem. Była w średnim wieku. Około tyle lat miałaby moja mama teraz, gdyby żyła.
Gdyby żyła...
- Proszę, niech mi pani pokaże tyle wyjście. Błagam. - wybuchłam wielkim szlochem, modląc się w duchu, by ochroniarze byli jeszcze daleko stąd – Zaraz po mnie przyjdą.
- Dziecko, stracę pracę... eh, chodź – wstała i pociągnęła mnie za ramię. Przeszłyśmy sieć korytarzy, zakrętów i przejść, aż wreszcie otworzyły się drzwi na zewnątrz. - Szybko, bo są za nami.
- Dziękuję – uścisnęłam jej dłoń, a potem zaczęłam biec.
Zatrzymałam się dopiero, gdy byłam obok przejścia dla pieszych. Łapiąc oddech, odwróciłam się w stronę hotelu. Stało przed nim mrowisko ludzi i nawet mnie nie zauważyli. Na szczęście.
Ulicą przejeżdżała taksówka, więc dałam znak kierowcy, żeby się zatrzymał. Oby mnie nie znał. Oby mnie nie znał. Oby mnie nie znał.
Czy o tak wiele proszę?
- Na ulicę Graflong 55 proszę. - wgramoliłam się na tylne siedzenie. Od kierowcy nie było żadnego ' Ojeju, czyż to nie Cherry Night?!' tylko ' To będzie 5 funtów'.
- Kiepski dzień, co? - zagaił, licząc drobne na czerwonym świetle – Wczoraj żona wyrzuciła mnie z domu. Piąty raz w tym miesiącu. Też nie mam lekko, ale to przez moją słabość do tequili . A ciebie co gryzie, dziecko? Chcesz chusteczkę?
- Ludzie - wychrypiałam, przyjmując od starszego pana małe opakowanie. - Są okropni.
- Hoho, święta racja. Zaprzyjaźnij się z moją starą znajomą– wskazał głową na pustą butelkę tequili, która leżała na przedniej wykładzinie – Jesteś chyba pełnoletnia, nie? Uwierz, poczujesz się o wiele lepiej. Stanąć przy monopolowym?
Już dawno nie miałam alkoholu w ustach. Szczerze mówiąc nie pamiętam nawet, jak to jest być pod jego wpływem. Ostatni raz upiłam się w przeddzień poznania chłopców, czyli dawno, dawno temu.
- No.. tak. Chyba coś sobie kupie.
- Zuch dziewczyna – kierowca zjechał na postój dla taksówkarzy, obok którego widniał podświetlony szyld z napisem ' alkohole świata'. - Tylko śpiesz się, bo czas mnie goni dziecko.
Chciałabym mieć kaptur, albo jakąś czapkę. Cokolwiek.
Wybiegłam na chodnik, na którym roiło się od przechodniów. Ominęłam ich jak najszerzej się dało, choć i tak miałam wrażenie, że każdy mnie rozpoznał.
W sklepie było mało ludzi, za to butelek od groma. Mimo wszystko panował tu wielki hałas, bo telewizor, który wisiał na ścianie, wył na cały regulator. Przeniosłam na niego wzrok i.. zobaczyłam siebie. Krzyczącą, roztrzęsioną, zagubioną idiotkę.
- Kontaktowaliśmy się z menadżerem Sounds of Silence. Ponoć dziewczęta regularnie widują się z psychologiem, choć po tym wywiadzie i wystąpieniu Cherry widać jak na dłoni, że wcale sobie tak dobrze nie radzą – filmik zniknął, a na ekranie pojawili się dyskutujący politycy. Obsmarowywali wszystkich od góry do dołu.
- Pomóc w czymś? - Starsza ekspedientka, wychyliła nos zza czytanej gazety i spojrzała na mnie jak na zagubione dziecko. Przeniosła wzrok na telewizor, potem na mnie, znów na telewizor, i znów na mnie. - Oh... em... potrzebujesz czegoś na wieczór, tak?
Kiwnęłam głową i podeszłam bliżej lady, choć wolałabym stąd uciec. Jak najdalej.
- Co chciałabyś dokładnie?
- Ja.. no.. nie wiem.. Cokolwiek.
Kobieta była całkiem miła. Mimo, że pewnie wiedziała, że mam dopiero 17 lat, obładowała mi butelkami dwie wielkie siaty i dała 'mały rabacik od firmy'. Na koniec powiedziała, żebym pozdrowiła przyjaciół i życzyła, żeby wszystko wróciło do normy.
Kierowca odwiózł mnie prosto pod dom. W szybach widziałam, że w pokojach paliło się światło, więc dziewczyny chyba już wróciły. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Ale w sumie sama tego nie wypije.
Weszłam do środka. Zdjęłam kurtkę i buty, a potem po cichu poszłam do salonu, skąd usłyszałam zbiorowe ' O, hej! Gdzieś ty była?'
Wszyscy siedzieli w pokoju. Niall leżał na dywanie z miską popcornu, Harry już szedł w moją stronę, Liam z Zaynem siedzieli przed kominkiem, Ellie na kanapie, Jane na parapecie..
- Cherry, od kiedy z ciebie taki pijak? - Louis spojrzał na mnie, grając oburzoną matkę, i wyrwał mi z rąk obydwie siatki. - Rozpętałaś piekło dzieciaczku – ciągnął, oglądając każdy trunek z osobna – Jak wyszłaś, każdy zaczął tak samo drzeć się na tego gościa, aż musieli nas zdjąć z anteny. Jesteśmy tacy krejzi, nie uważasz?
Po paru godzinach prawie wszystkie butelki zostały opróżnione. Fajnie sobie tak z nimi popłakać i pośmiać się jednocześnie. Brakowało mi tego.
- Cherry, pewnie jesteś już taka pijana że do jutra o tym zapomnisz, ale muszę ci coś powiedzieć . Ah, Gemmo ma, to ja jestem twoim Jill'em.
Gdzieś w środku nocy wszystkim odbiło. Liam tarzał się po dywanie krzycząc ' O kotku, okiełznaj mnie kotku', Louis płakał, Zayn wsadzał sobie popcorn do pępka, a Harry..
Harry bredził.
Chyba.

***

13 pechowy, spóźniony (i to jak) rozdział :<. Dzięki ci szkoło, że nękasz mnie nawet w święta. Jak można być tak njkdnkbqjklfndbnjkfdk by robić test w środę tuż po wolnym?! Między świątecznym śniadaniem a obiadem mam do cholery wkuwać? HEHEHEHEH ale oni są krejzi. Nie wytrzymam.
No ale oszczędze wam już tego zrzędzenia, które serwuje co drugi rozdział. Tak jest. Musimy przez ten syf przejść i tyle. 
Jest sporo błędów językowych, ale moją betę znowu gdzieś wcięło, a obiecałam koleżance że dziś wstawię wreszcie ten rozdział, więc oto i jest. Wszyscy są załamani, ale już z tego wychodzą. Następny post to będzie coś w stylu 3 miesiące później, bo nie chce mi się tak ciągle tkwić przy tej rozpaczy. Niestety pomorduje was jeszcze z Ellie, która nie będzie potrafiła zapomnieć o śmierci Glimmer. Ale wszystkiego dowiecie się w swoim czasie :D
Blogspot tak bardzo mnie denerwuje. To ostatni blog, jaki tu prowadzę, potem się gdzieś przeniosę. Wszyscy tak wychwalają Tumblr więc może tam spróbuje, ale najpierw doprowadzę do końca to opowiadanie.
Av.x