Okej.
Długo nad tym wszystkim myślałam. A to dla mnie nowość.
Bo po co myśleć, skoro można jeść? ;_;
To mój pierwszy poważny blog. Więc naprawdę ciężko będzie mi się z nim pożegnać, ale kiedyś to musi się stać. Pytanie tylko : kiedy?
W pierwszej wersji historia miała kończyć się na powrocie z igrzysk. Wiecie, na podsumowanie miały być takie przytulne rozdziały, podkreślające miłość i przyjaźń łączące głównych bohaterów. Ale w drugiej, ta cała rzeź miała być początkiem czego innego. Josh nie da Cherry spokoju, przez co wpadnie w straszne kłopoty. I będzie musiała coś zrobić, żeby chronić swoich najbliższych.
Ale wątpliwości wciąż mnie gryzą.
Mam ciągle wrażenie, że ta historia się już wypala. Że to będzie trochę dziwne, ciągnąc tę samą koncepcję, jednocześnie zmieniając całkowicie wątek.
Jakkolwiekby tego nie nazwać.
Moja koleżanka proponowała : Hej, głupcu, zrób inny blog w którym rozwiniesz tą kontynuację.
Ale wtedy to już nie będzie kontynuacja. Potrzebuje wcześniejszych wydarzeń, bo bez tego to nie wyjdzie tak jak miało wyjść.
Mam nadzieje że rozumiecie ten bełkot : x.
Więc nasuwa się opcja zakończenia tej historii. Wszystko kończy się dobrze. Są razem. Nie całkiem zdrowi psychicznie, ale wychodzą z tego. Wiecie : nic złego już nie może się stać.
Wtedy rozpoczęłabym inny blog. W zanadrzu mam 3 historie i wy wybralibyście, którą bym rozwinęła.
Ale z drugiej strony bardzo, bardzo kocham Our unusual story. I jestem w kropce.
Przy podejmowaniu decyzji będę brała pod uwagę wasze rady. A więc, jak macie czas, w komentarzu piszcie czy
a) kontynuować blog ( inne, nowe wydarzenia, nowe problemy,igrzyska początkiem czegoś nowego)
b) dodać z 1-2 rozdzialy końcowe + epilog, w którym podkreślę przyjaźń i miłość, które łączą bohaterów = zakończenie historii. Zgodnie z tym założyłabym nowy blog i dała wam do wyboru historie, którą mam rozwinąć.
Pytanie zadaję tu, bo nie do końca ufam ankietą. Niektórzy wchodzą, nie mając pojęcia o historii i klikają byle co, bo.. bo lubią klikać. Sama przez to przechodziłam.
Klikanie wbrew wszystkiemu jest fajne. No. ;_;
Av.x, kochająca swoje Żyrandole
niedziela, 20 stycznia 2013
sobota, 5 stycznia 2013
13. There were days when I had my doubts
Ross Copperman - Holding on and letting go
*
Cherry *
-
Odwróć się teraz bokiem, muszę rozczesać ci te kudły – Andrea
siadła na łóżku razem ze szczotką i grzebieniem – Kiedy
ostatnio je myłaś?
- Ym..
no.. nie pamiętam.
Istotnie,
nie mam bladego pojęcia jaki czas minął odkąd ostatni raz
używałam szamponu. Jakbym jeszcze musiała zaprzątać sobie głowę
higieną.
-
Cher, nie możesz się tak pokazać innym. Czekają na każde twoje
potknięcie, żeby tylko mieć materiał na nową okładkę.
Potknięcie?
Już dawno upadłam. I to tak mocno, że nigdy nie dam rady wstać.
Andrea
zmusiła mnie do kąpieli. Dziesięć razy umyła mi włosy, bo
dopiero wtedy stały się mniej szorstkie. Potem zostawiła mnie
samą, żebym coś ze sobą zrobiła. O 16 musiałyśmy wyjść, więc
miałam niewiele czasu.
Wstrzymując
oddech odwróciłam się w stronę lustra. Bardzo bałam się tego,
co mogę w nim zobaczyć.. i moje przypuszczenia okazały się
słuszne. Po drugiej stronie jest całkowicie obca mi osoba.
To
właściwie nie jestem ja. Nie moja twarz, nie moje, zapadnięte
policzki, nie moje podkrążone oczy, nie moja wystająca miednica,
nie moje widoczne żebra. W takim razie.. kto to?
Czerwone
włosy nie sięgały mi już do ramion, tylko łokci. Jakim cudem w
tak krótki czas tyle urosły?
Mój
wygląd to ostatnia sprawa, o jaką mogłabym teraz płakać. Więc
nie rozumiem, dlaczego moje policzki znowu są mokre. W tym całym
zamęcie całkowicie zgubiłam już siebie.
Otworzyłam
szafkę, która wisiała nad moją głową. Na drugim pięterku był
przedmiot którego szukałam, czyli nożyczki. Złapałam w garść
trochę włosów, przyłożyłam je i..
i
dziesięć minut później wyszłam z łazienki z włosami skróconymi
o 60 cm. Sięgały mi do brody. Może to puste, ale pozbywając się
ich, starałam pozbyć się przeszłości.
-
Cherry.. coś ty zrobiła..– Andrea jest załamana, a ja wręcz
przeciwnie. Czuje się inna niż kwadrans temu.- eh, no.. cóż,
przynajmniej będzie je łatwiej rozczesać.. usiądź, muszę..
-
Uspokój się. To tylko włosy, przecież i tak odrosną.
Odkąd
wydostaliśmy się z areny strasznie ją zbywałam. A ona obojętnie
jak bardzo jestem dla niej niemiła, skacze koło mnie jak mama.
Muszę jej to wynagrodzić... kiedyś. Teraz nie jestem w stanie
silić się na wdzięczną dziewczynkę. Igrzyska pozbawiły mnie
nawet tak prostych, ludzkich uczuć.
-
Twoja babcia dzwoniła, ale spałaś i cię nie budziłam –
ciągnęła, w międzyczasie układając mi włosy – Ivy
wczorajszej nocy urodziła sześć zdrowych szczeniaczków. A fretka
Ellie czuje się tam jak w niebie, bo ma nowy wybieg w jej ogródku.
-
Aha..fajnie. Kiedy wreszcie będę mogła tam pojechać, co?
-
Spytamy się twojej psychoterapeutki. Wszystko zależy od twojego..
-
Stanu psychicznego? Ta, już to mówiłaś. Naprawdę nie uważasz,
że rodzinne miasteczko będzie lepszym miejscem na dojście do
siebie? Centrum Londynu nie jest specjalnie przychylne do zebrania
myśli.
Andrea
nie odpowiedziała. W milczeniu przygotowywała ubranie, które potem
pomogła mi założyć. Może uciekać od tej rozmowy, ale obie wiemy
jak to się skończy. Moja kariera nie ma już sensu, więc po co mam
zostawać w tym mieście? Czemu nie mogę wyjechać z nimi tam,
gdzie będziemy szczęśliwi?
-
Samochód już jest – Jane weszła po cichu do pokoju, a na mój
widok uśmiechnęła się – miejmy to już za sobą.
Dzisiaj
ci, którzy przeżyli, jadą do studia na coś w rodzaju wywiadu.
Mamy wyjaśnić światu jak my to wszystko postrzegamy.
Cieszę
się, że spotkam tych, z którymi walczyłam przeciwko
organizatorom, ale nie chcę wracać myślami do tamtych chwil. Media
tego nie rozumieją.
Zeszłyśmy
na dół, zahaczając po drodze o pokój Ellie. Nie mam pojęcia, czy
ona w ogóle będzie w stanie coś mówić. Z nas trzech najgorzej to
znosi.
-
Wpisz w YouTubie The Hunger Games Tribute*. Ktoś to wszystko
skleił w jedno, podłożył muzykę i.. i pokazali tam jak Glimmer
umiera. Nikt z nas tego nie zrobił. To organizatorzy.. oni
wiedzieli, co jest między nią a Ellie i chcieli przyciągnąć
więcej osób na.. takie widowisko. Włamywali się w przekaz
telewizyjny nie tylko na czas odcinka z igrzyskami, ale i puszczali
własne reklamy. W jednej z nich zapowiadali jej śmierć. - Jane
spojrzała na mnie znacząco, a ja wzięłam z szafki tablet. Ale nie
jestem pewna czy chce to widzieć.
-
Dziewczęta szybciej!- Andrea wypchnęła nas za drzwi. Na podjeździe
czekał już samochód.
Droga
minęła w milczeniu. Na przemian lustrowałam wzrokiem Ellie i Jane,
które z uporem wpatrywały się w swoje buty. Boją się, tak samo
jak ja.
Po
dwudziestu minutach byłyśmy pod studiem. Zresztą nie tylko my..
-
Boże, nie przejedziemy – szofer zaczął trąbić i krzyczeć. Na
masce samochodu siedzieli fotoreporterzy, do okien przylegały twarze
przeróżnych ludzi.. jak z horroru. - ZRÓBCIE COŚ WRESZCIE! -
krzyczał w słuchawkę, rozmawiając z ochroniarzami budynku, którzy
bezradnie przeciskali się przez tłum.
Spóźniłyśmy
się aż godzinę. Pozostali przybyli o wiele wcześniej, dzięki
czemu ominęli ten potop dziennikarzy.
Nie
podnosząc głów, weszłyśmy do pomieszczenia i wymruczałyśmy coś
w stylu 'Przepraszam za spóźnienie'. Szybko uścisnęłam kilka
przypadkowych dłoni i skierowałam się w stronę jakiegoś wolnego
miejsca.
- Hej,
Cherry! - ktoś pociągnął mnie za rękaw – Siadaj obok mnie.
Cichy
głos Harry'ego natychmiastowo zadziałał jak antydepresant.
Odwróciłam się, odsunęłam krzesło i starłam się odwzajemnić
uśmiech kędzierzawego. Wyglądał gorzej niż wczoraj, jakby ktoś
odessał z niego całą energię.
Od
razu poczułam wielką gulę w gardle, która wydawała się nie do
przełknięcia. Nie potrafię oglądać go w takim stanie, bo mam
wrażenie, że sama zaraz się rozpłacze.
- A
więc, jeżeli jesteśmy już w komplecie możemy zaczynać –
grubszy mężczyzna stanął na środku sali tak, żeby każda
kamera mogła go uchwycić.
-
Wchodzimy za pięć, cztery, trzy, dwa, jeden..
-
Witamy państwa z powrotem, niestety z małym opóźnieniem. Jeszcze
raz prosimy fanów o opuszczenie ulicy, ponieważ za ich sprawą show
nie mógł zacząć się o ustalonej porze – ta, a oni na pewno
mają telewizor pod pachą i właśnie tego słuchają. Mądrze. -
Przejdźmy do tematu dzisiejszego odcinka. Nie znam osoby, która nie
słyszała o tym, co miało miejsce zaledwie półtora miesiąca
temu. Wydarzenia, które rozegrały się w niepozornym lesie
równikowym wstrząsnęły całym światem.- światła zgasły, a na
telebimie puszczono film.
- Co
to ma być do cholery? - siedząca po mojej prawej Demi zaklęła
cicho pod nosem, ale tak, żeby wszyscy słyszeli.
Kojarzy
mi się to z zwiastunem do jakieś dreszczowca. Grupka nastolatków
beztrosko bawi się na przyjęciu, nagle rozlegają się strzały,
krzyki, trupy padają na podłogę..
Wyłączcie
to, wyłączcie to, wyłączcie to. Kurde wyłączcie to!
Jesteśmy
w celi. W tle jakaś beznadziejnie smutna piosenka. Widzę siebie,
leżącą na podłodze, Harry'ego, wpadającego w szał, płaczącego
Niall'a...
Trafiamy
na arenę. Pokazują, jak umierał każdy po kolei. Jak zwierzęta
rozszarpywały nas na strzępy, lub zawiadowcy Josha wbijali nóż w
plecy.
Teraz
pokazują pary. Każdy ma swoje szczytne parę sekund. Gdy doszli do
Glimmer i Ellie, mimo że w pokoju jest cicho jak makiem zasiał, już
czuję gotującą się atmosferę. Moja przyjaciółka zaraz
wybuchnie i każdy dobrze o tym wie.
-
Teraz jesteśmy z garstką tych, którzy przeżyli. 16 osób.. tyle
zdołano wyrwać ze szponów tamtych ludzi. Zgromadziliśmy się tu
aby rozwiać wszystkie nasze wątpliwości, bo oni wiedzą najlepiej
co się tam działo – przed kamerą i za. A teraz zacznijmy.
Reporterzy
siedzący przed nami od razu się ożywili. Wyciągnęli notesy i
długopisy, mimo że wszystko zostanie uwiecznione na kamerze. Co za
pozerstwo.
- A
więc zacznijmy. Pierwsze pytanie od reprezentantów magazynu Vogue.
Tu
przerwał, bo wyświetlili reklamę czasopisma. Powinniśmy się tu
zebrać żeby wspominać zmarłych i łączyć się w bólu, a oni
wciąż liczą tylko na zarobek. Świetnie.
-
Interesuje nas, dlaczego Cherry płakała za Harrym, a nie Niallem.
To chyba dziwne, bo są, a przynajmniej byli wtedy parą, prawda? A,
i to, że Styles ją pocałował, wywołało jakieś zamieszanie w
zespole? Rozchodzicie się?
Poczułam
się jakby ktoś mnie spoliczkował. Przy zaproszeniu na wywiad
pisali 'Czas, by przypomnieć widzą tych, którzy odeszli. Czas
powiedzieć, jak to wszystko się potoczyło. Czas na prawdę'. Lotne
słowa, dałam się na nie zwabić. Co za rozczarowanie.
Kamery
skierowały się na mnie i Niall'a. Proszę, chłopie, powiedz coś.
Proszę.
-
Kochamy się jak rodzeństwo – zaczął Horan, zerkając na mnie
uspokajającym wzrokiem – Ale nigdy nie byliśmy parą. Mam
nadzieje, że nasi fani nie będą na nas o to źli, bo nie my to
wymyśliliśmy. Nasi menadżerowie uznali, że współprace zespołów
przypieczętuje jakiś miłosny skandal. My traktowaliśmy to jak
żart.
W
powietrzu czuć podekscytowanie dziennikarzy. Z zapałem notowali
każde słowo Niall'a i na pewno w głowie układali już temat nowej
okładki. ' Wielkie kłamstwo młodych piosenkarzy. Jak zniosą to
fani?' ' Fałszywa i obłudna Cherry źle działa na niewinnego
Niall'a'
Prowadzący
z zaskoczeniem spojrzał na reporterów, bo pewnie sam nie spodziewał
się takich pytań. No, ale.. show must go on.
-
Em.. dobrze, przejdźmy dalej.
Teraz magazyn Teen.
Padło
jeszcze 15 pytań. Parę zahaczyło o naszą ósemkę, na które Liam
zdawkowo i oschle odpowiedział. Żaden z dziennikarzy nie wspomniał
o ofiarach. Co prawda poruszyli temat Glimmer i Ellie, ale tylko
skupiając się na tym, jak długo nasza przyjaciółka ukrywała
prawdę na swój temat.
Nie
odpowiedziała.
Po
godzinie do studia przyszedł jakiś facet. Widziałam go wiele razy
w telewizji, a szczególnie w wiadomościach. Zaczął mówić, jak
bardzo kraj żałuje, że do tego dopuścił, bla, bla, bla. Akurat.
Przemówienie
trwało z pół godziny. Gdy wreszcie się skończyło, do sali
weszło tylu ochroniarzy, ile nas jest. Każdy z nich trzymał czarne
pudełko.
- To
nie zrekompensuje strat, jakie ponieśliście, ale potraktujcie te
medale jako symboliczne przeprosiny i akt podziwu.
Wywoływał
każdego po kolei. Gdy usłyszałam swoje nazwisko, niezgrabnie
odsunęłam krzesło i ruszyłam chwiejnym krokiem w stronę
mężczyzny. Cherry, czego się boisz? To tylko głupi polityk.
Nie
było źle. Potknęłam się tylko dwa razy.
-
Jest mi przykro, że rozdaliśmy tylko szesnaście medali. To
wstrząsające, że pozostałych czternastu trybutów z nami nie ma –
Po co użył określenia 'trybut'? Przecież już nie jesteśmy na
arenie. - Mamy jednak wielkie szczęście w nieszczęściu. Drodzy
widzowie – przeniósł wzrok na kamerę – musicie przyznać, że
to cud, że aż tyle młodych gwiazd przeżyło. Ofiarami byli
przypadkowi goście gali. Dwie kelnerki, jacyś mało znani serialowi
aktorzy... pomyślcie co teraz moglibyśmy przeżywać, gdyby zamiast
nich zginął któryś z obecnych tutaj i...
-
Słucham?!
Serce
dudniło mi w uszach, a przed oczami pałętały się czarne plamy.
Przesłyszałam się?
Wstałam,
o mało nie przewracając krzesła. Czułam na sobie wzrok nie tylko
wszystkich zgromadzonych w sali, ale i tych przed telewizorami.
- Czy
pan sobie żartuje? Jak można tak umniejszać ich śmierć?! - Harry
szarpał mnie za dłoń, zmuszając, żebym usiadła, ale
zignorowałam go – Wiecie kto tam zginął? - mężczyzna nie
reagował, tylko patrzył się na mnie jak na wariatkę – Niewinni
nastolatkowie, dzieci, w tym moja przyjaciółka! I wy dziękujecie
Bogu, że to nie my ? A w czym się od nich różnimy? Na koncie mamy
więcej pieniędzy, i to wszystko. Też jesteśmy ludźmi, wiecie?
Takimi samymi jak oni. - starałam się opanować, brzmieć chłodno
i twardo, ale głos od razu mi się złamał a oczy zaszkliły –
jak wy tak to pojmujecie, to ja wolałabym umrzeć razem z nimi.
Nienawidzę was i całej tej szopki. Wszyscy liczycie tylko na dobrą
reklamę.
Zdarłam
wąską tasiemkę utrzymującą medal na mojej szyi i rzuciłam nim
pod nogi mojego przedmówcy.
Potem
zaczęłam biec.
Jestem
zwykłym zerem. Czy nie mogę żyć normalnie? Bez tego wszystkiego?
Gdybyśmy
nie wybrały kariery, nadal siedziałybyśmy w rodzinnym miasteczku.
Chodziłybyśmy na jakąś zwykłą uczelnie, kłóciłybyśmy się z
rodzeństwem, musiałybyśmy codziennie sprzątać i po sobie zmywać.
Z drugiej strony nie znałabym teraz chłopaków. I koło się
zamyka.
Cała
umazana dotarłam do recepcji hotelu. Kobieta siedząca za ladą
spojrzała na mnie najpierw z zaskoczeniem, a potem współczuciem.
Była w średnim wieku. Około tyle lat miałaby moja mama teraz,
gdyby żyła.
Gdyby
żyła...
-
Proszę, niech mi pani pokaże tyle wyjście. Błagam. - wybuchłam
wielkim szlochem, modląc się w duchu, by ochroniarze byli jeszcze
daleko stąd – Zaraz po mnie przyjdą.
-
Dziecko, stracę pracę... eh, chodź – wstała i pociągnęła
mnie za ramię. Przeszłyśmy sieć korytarzy, zakrętów i przejść,
aż wreszcie otworzyły się drzwi na zewnątrz. - Szybko, bo są za
nami.
-
Dziękuję – uścisnęłam jej dłoń, a potem zaczęłam biec.
Zatrzymałam
się dopiero, gdy byłam obok przejścia dla pieszych. Łapiąc
oddech, odwróciłam się w stronę hotelu. Stało przed nim mrowisko
ludzi i nawet mnie nie zauważyli. Na szczęście.
Ulicą
przejeżdżała taksówka, więc dałam znak kierowcy, żeby się
zatrzymał. Oby mnie nie znał. Oby mnie nie znał. Oby mnie nie
znał.
Czy o
tak wiele proszę?
- Na
ulicę Graflong 55 proszę. - wgramoliłam się na tylne siedzenie.
Od kierowcy nie było żadnego ' Ojeju, czyż to nie Cherry Night?!'
tylko ' To będzie 5 funtów'.
-
Kiepski dzień, co? - zagaił, licząc drobne na czerwonym świetle –
Wczoraj żona wyrzuciła mnie z domu. Piąty raz w tym miesiącu. Też
nie mam lekko, ale to przez moją słabość do tequili . A ciebie co
gryzie, dziecko? Chcesz chusteczkę?
-
Ludzie - wychrypiałam, przyjmując od starszego pana małe
opakowanie. - Są okropni.
-
Hoho, święta racja. Zaprzyjaźnij się z moją starą znajomą–
wskazał głową na pustą butelkę tequili, która leżała na
przedniej wykładzinie – Jesteś chyba pełnoletnia, nie? Uwierz,
poczujesz się o wiele lepiej. Stanąć przy monopolowym?
Już
dawno nie miałam alkoholu w ustach. Szczerze mówiąc nie pamiętam
nawet, jak to jest być pod jego wpływem. Ostatni raz upiłam się w
przeddzień poznania chłopców, czyli dawno, dawno temu.
- No..
tak. Chyba coś sobie kupie.
- Zuch
dziewczyna – kierowca zjechał na postój dla taksówkarzy, obok
którego widniał podświetlony szyld z napisem ' alkohole świata'.
- Tylko śpiesz się, bo czas mnie goni dziecko.
Chciałabym
mieć kaptur, albo jakąś czapkę. Cokolwiek.
Wybiegłam
na chodnik, na którym roiło się od przechodniów. Ominęłam ich
jak najszerzej się dało, choć i tak miałam wrażenie, że każdy
mnie rozpoznał.
W
sklepie było mało ludzi, za to butelek od groma. Mimo wszystko
panował tu wielki hałas, bo telewizor, który wisiał na ścianie,
wył na cały regulator. Przeniosłam na niego wzrok i.. zobaczyłam
siebie. Krzyczącą, roztrzęsioną, zagubioną idiotkę.
-
Kontaktowaliśmy się z menadżerem Sounds of Silence. Ponoć
dziewczęta regularnie widują się z psychologiem, choć po tym
wywiadzie i wystąpieniu Cherry widać jak na dłoni, że wcale sobie
tak dobrze nie radzą – filmik zniknął, a na ekranie pojawili się
dyskutujący politycy. Obsmarowywali wszystkich od góry do dołu.
-
Pomóc w czymś? - Starsza ekspedientka, wychyliła nos zza czytanej
gazety i spojrzała na mnie jak na zagubione dziecko. Przeniosła
wzrok na telewizor, potem na mnie, znów na telewizor, i znów na
mnie. - Oh... em... potrzebujesz czegoś na wieczór, tak?
Kiwnęłam
głową i podeszłam bliżej lady, choć wolałabym stąd uciec. Jak
najdalej.
- Co
chciałabyś dokładnie?
- Ja..
no.. nie wiem.. Cokolwiek.
Kobieta
była całkiem miła. Mimo, że pewnie wiedziała, że mam dopiero 17
lat, obładowała mi butelkami dwie wielkie siaty i dała 'mały
rabacik od firmy'. Na koniec powiedziała, żebym pozdrowiła
przyjaciół i życzyła, żeby wszystko wróciło do normy.
Kierowca
odwiózł mnie prosto pod dom. W szybach widziałam, że w pokojach
paliło się światło, więc dziewczyny chyba już wróciły. Nie
wiem czy to dobrze, czy źle. Ale w sumie sama tego nie wypije.
Weszłam
do środka. Zdjęłam kurtkę i buty, a potem po cichu poszłam do
salonu, skąd usłyszałam zbiorowe ' O, hej! Gdzieś ty była?'
Wszyscy
siedzieli w pokoju. Niall leżał na dywanie z miską popcornu, Harry
już szedł w moją stronę, Liam z Zaynem siedzieli przed kominkiem,
Ellie na kanapie, Jane na parapecie..
-
Cherry, od kiedy z ciebie taki pijak? - Louis spojrzał na mnie,
grając oburzoną matkę, i wyrwał mi z rąk obydwie siatki. -
Rozpętałaś piekło dzieciaczku – ciągnął, oglądając każdy
trunek z osobna – Jak wyszłaś, każdy zaczął tak samo drzeć
się na tego gościa, aż musieli nas zdjąć z anteny. Jesteśmy
tacy krejzi, nie uważasz?
Po
paru godzinach prawie wszystkie butelki zostały opróżnione. Fajnie
sobie tak z nimi popłakać i pośmiać się jednocześnie. Brakowało
mi tego.
-
Cherry, pewnie jesteś już taka pijana że do jutra o tym zapomnisz,
ale muszę ci coś powiedzieć . Ah, Gemmo ma, to ja jestem twoim
Jill'em.
Gdzieś
w środku nocy wszystkim odbiło. Liam tarzał się po dywanie
krzycząc ' O kotku, okiełznaj mnie kotku', Louis płakał, Zayn
wsadzał sobie popcorn do pępka, a Harry..
Harry
bredził.
Chyba.
***
13 pechowy, spóźniony (i to jak) rozdział :<. Dzięki ci szkoło, że nękasz mnie nawet w święta. Jak można być tak njkdnkbqjklfndbnjkfdk by robić test w środę tuż po wolnym?! Między świątecznym śniadaniem a obiadem mam do cholery wkuwać? HEHEHEHEH ale oni są krejzi. Nie wytrzymam.
No ale oszczędze wam już tego zrzędzenia, które serwuje co drugi rozdział. Tak jest. Musimy przez ten syf przejść i tyle.
Jest sporo błędów językowych, ale moją betę znowu gdzieś wcięło, a obiecałam koleżance że dziś wstawię wreszcie ten rozdział, więc oto i jest. Wszyscy są załamani, ale już z tego wychodzą. Następny post to będzie coś w stylu 3 miesiące później, bo nie chce mi się tak ciągle tkwić przy tej rozpaczy. Niestety pomorduje was jeszcze z Ellie, która nie będzie potrafiła zapomnieć o śmierci Glimmer. Ale wszystkiego dowiecie się w swoim czasie :D
Blogspot tak bardzo mnie denerwuje. To ostatni blog, jaki tu prowadzę, potem się gdzieś przeniosę. Wszyscy tak wychwalają Tumblr więc może tam spróbuje, ale najpierw doprowadzę do końca to opowiadanie.
Av.x
Subskrybuj:
Posty (Atom)