*
Ellie *
- Nie
czekajcie, i zastanówcie się, kto tak naprawdę jest waszym
wrogiem.
Rzuciłam
ostatnie gniewne spojrzenie na kamerę, czerpiąc satysfakcję z
tego, że to już koniec.
Gdy
wreszcie usłyszałam 'cięcie', odetchnęłam z ulgą.
Nie
lubię opowiadać bzdur, a teraz moje kłamstwa będą emitowane na
całym świecie. Niezła ironia, nie?
Wszyscy
siedzą w studio nagraniowym od dwóch godzin, pozując do kamer i
wykrzykując bojowe hasła, które mają podjudzać ludzi do buntu.
Organizacja która nas porwała najwyraźniej prosi się o wojnę.
Zmęczenie
oraz siniaki na naszych twarzach zakryli toną makijażu, którego
starczyłoby mi na pomalowanie całego pokoju. Wcisnęli nas w ciemne
kombinezony, w których już jutro wyjdziemy na arenę. Zmusili nas
do kłamstw. Zrobili z nas ich twarze reklamowe.
Wykreowali
naszą trzydziestkę na psycholi, jakimi sami są.
Mogłabym
wymieniać i wymieniać fakty, za które ich nienawidzę, ale czy to
ma sens? Nie. Nic nie ma już sensu.
Jutro
trafiam na rzeź, gdzie zmuszą mnie do zabijania tych których
kocham. Nie będę potrafiła patrzeć, jak któryś z chłopców lub
Cherry, Jane i Glimmer konają, ani tym bardziej sama poderżnąć im
gardło. A no tak, zapomniałam że ja też czekam na nieuchronną
śmierć. Ciekawe czy wykończy mnie ktoś z obecnych na sali, czy
może zjadając przypadkiem coś zatrutego ułatwię im zadanie.
Szczerze to wolę tą drugą opcje.
-
Dobra, to tyle na dzisiaj. Teraz idźcie do pokojów, musicie
odpocząć. Jutro bardzo ważny dzień!
Tak,
pokojów. Nie tej klitce w której na początku mieszkaliśmy.
Tydzień
temu przewieźli nas do tego budynku. To był niezły szok, bo każdy
dostał wielki apartament, oraz mieliśmy jadalnie, gdzie obsługiwali
nas kelnerzy. Znajduje się tu też wielka sala, gdzie codziennie
braliśmy udział w treningach, na których uczyli nas jak przetrwać
na arenie. Tam przekonałam się, że nawet nie potrafię podnieść
siekiery, a nawet jeśli to zaraz się z nią wywalam. Nie mam ani
krzty siły w rękach, nie potrafię wleźć na żadne pieprzone
drzewo, a między trującymi a jadalnymi jagodami nie widzę ani
jednej różnicy. To co, mój nagrobek będzie szary, czy może
rodzice skuszą się na czarny ?
Przyzwyczailiśmy
się do innego trybu życia, bo nikt nie przypuszczał że pewnego
dnia przyjdzie nam walczyć o swoje życie w jakiejś dżungli.
Czytałam
Igrzyska Śmierci, jednak mimo słów naszego kochanego 'szefunia'
książka nieco odbiega od tego, w czym będziemy brali udział. Nie
robiliśmy jakiejś parady rydwanów, ani indywidualnych pokazów
swoich umiejętności, nie było też mentorów, ale jedno się
zgadzało. Oglądał nas cały świat, bo organizacja codziennie
włamywała się do systemu telewizyjnego i emitowała program z nami
w roli głównej.
Policja
jednak się nie zjawia. Nic, żadnych helikopterów, antyterrorystów,
wozów z syrenami. NIKT nie wie, gdzie jesteśmy. W końcu komu
przyszłoby na myśl, że udało nam się przedostać przez granice,
a teraz siedzimy gdzieś w okolicach równika?
-
Ellie, Cherry już z wami rozmawiała? - Liam dogonił mnie na
korytarzu, wyrywając z zamyślenia. Coś ze mną nie tak, bo nawet
nie zauważyłam kiedy i jak wyszłam z sali treningowej.
Spojrzałam
na niego z nieukrywanym smutkiem, bo Cherry nie poruszyła ani nie
pozwoliła nam poruszać tematu Josha.
- W
nocy, jak szwędam się po korytarzu cały czas słyszę jej wrzaski,
ale nigdy nie chciała mnie wpuścić.. a w dzień nie jest lepiej,
bo jak nie musi brać udziału w treningach to siedzi nadal pod
kluczem w pokoju.
Cherry
jest cała. Oszczędzili ją. Może nie zabili jej ciała, ale na
pewno pozbawili życia małego chochlika który w niej siedział...Do
dziś nie powiedziała nam, co z nią zrobili. Jak pierwszy raz ją
zobaczyliśmy, wyszeptała tylko, że to było straszne.
- Może
dziś podniesiemy ją na duchu. Postanowiliśmy że zorganizujemy
spotkanie.. pożegnalne. - powiedział z naciskiem na ostatnie słowo.
Odechciało mi się oddychać, a w gardle poczułam wielką gule.
Dopiero teraz zdaje sobie sprawę, że to ostatnie godziny jakie z
nimi spędzam.
-
Dobra. Będziemy.. Glimmer też jest zaproszona? No wiesz, znamy ją
od dawna i..
- Tak,
już u niej byłem. Tylko nasza ósemka i Glimmer. Czyli dziewiątka.
Nikt nam nie będzie zawadzał, będziemy mogli spokojnie porozmawiać
i się wypłakać. - Liam przygryzł dolną wargę, a jego wzrok
rozsypał się po podłodze.
Pokiwałam
głową wymuszając uśmiech, po czym skierowałam się do swojego
pokoju. Poczułam, że po policzku spływa mi pojedyncza łez, chyba
rozmazując nienaganną kreskę pod moją powieką. Zwykle kiepsko
tłumie emocje, więc i tym razem moje załamanie pewnie było
wypisane na twarzy. Zrobiłam parę kroków, ale rozmyśliłam się,
poruszając temat który nurtuje mnie od dawna.
- Liam
?
- Huh
?
-
Czujesz że to naprawdę jutro ? - odwróciłam się na pięcie,
wydając z siebie dziwny dźwięk, coś pomiędzy szlochem a
westchnieniem. On też nie wyglądał najlepiej, bo jego wyraz twarzy
zdradzał, że podobnie jak ja jest na granicy rozpaczy.
Liam.
Nieskazitelny Liam.
Czym
on sobie na to zasłużył ? Dość cierpienia doświadczył w
życiu..
Poza
tym, tak na trzeźwy rozum. Czy ja kiedykolwiek słyszałam z jego
ust jakieś wulgaryzmy, niemiłe słowa, obelgi? Nie. Czy on
imprezuje do białego rana, przekraczając wszelkie granice? Też
nie. No to ja się pytam, za co?
- Nie.
Nigdy nie pomyślałbym, że w taki sposób umrę. Miałem nadzieję,
że jeśli odejdę tak młodo, spędzę ostatnie minuty w moim łóżku,
z rodziną. Mama ostatni raz by mnie przykryła, starannie wsuwając
kołdrę pod moje ciało, żebym przypadkiem nie zmarzł.
Pocałowałaby mnie w czoło, i życzyła szerokiej drogi. Może
nawet zaśpiewałaby mi kołysankę, tak jak piętnaście lat temu.
-
Możesz wygrać.- stwierdziłam zgodnie z prawdą, wpatrując się w
jego zaczerwieniałe oczy. - Jesteś wysportowany.. dobrze
zbudowany.. i inteligentny. A ja? Ważę z 10 kilogramów za mało,
nie umiem nawet udźwignąć jakiegoś toporu czy czegoś.. umrę tam
pierwszego dnia.
- Nie
wygram.
-
Ale..
- NIE
WYGRAM, SŁYSZYSZ ?! - podskoczyłam ze zdziwienia, bo wydarł się
tak jak nigdy. Zresztą, kto widział krzyczącego Liama? -
Prze..przepraszam..trochę jestem rozdrażniony. Poza tym kto by nie
był? Ale wracając do tematu, zwycięzca i tak jest jeden, a
naprawdę sądzisz, że będę nim ja, spośród trzydziestu osób?
Nawet jeśli, nie chce nim być.
Dobrze
rozumiem, dlaczego tak sądzi. Ja mam podobnie, bo mi także nie
byłoby na rękę żyć w świecie bez nich.
W
świecie, gdzie brakuje kazań Liama i Jane, nie ma wiecznie głodnych
Cherry i Niall'a, walniętego Louis'a, Zayna chodzącego z
lusterkiem, ani Harry'ego śpiewającego 'Cat, I'm a Kitty Cat'.
Ah
dupa dupa dupa z całym tym bagnem.
-
Dobra, to siedemnasta w pokoju Lou. - odwrócił się ode mnie, a
odchodząc dodał – no uśmiechnij się. Wtedy wszystko dookoła
jest trochę weselsze.
Dobra
Liam. Wracając do pokoju będę sobie powtarzać, że ta oto ściana
się do mnie szczerzy.
*
Harry*
- A
pamiętacie jak pofarbowaliśmy włosy Niall'a na niebiesko?
-
Dobrze że użyliście chociaż szamponetki, ale szkoda że na 24
myć. Tamtego dnia zużyłem pięć butelek szamponu żeby pozbyć
się tego świństwa.
- To
szkoda że rok temu nie dość że moje loki potraktowaliście farbą,
to jeszcze prostownicą! - powiedziałem z oburzeniem, sprawiając że
wszyscy się zaśmiali. Zresztą nie pierwszy raz tego wieczoru.
Myślałem,
że wybieram się na zbiorowy płacz, ale dobrze że moi przyjaciele
postanowili trochę pozmieniać plany. Skoro spędzamy razem ostatnie
chwile, sprawmy żeby były jak najlepsze.
Ta,
trochę za swobodnie gadam o tym wszystkim. Może to dlatego, że
wciąż nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. Nadal nie pozbyłem
się bladego cienia nadziei, że już za chwile do pokoju wskoczą
gliny i nas stąd wyciągną.
-
Dobra, teraz na poważnie. - Jane wyciągnęła z torby plik kartek,
i każdemu rozdała po jednej. Uważnie przyjrzałem się zapiskom,
informującym chyba o arenie. - Wszyscy z nas czytali igrzyska, więc
każdy wie, że przeżyje tylko jedna osoba. Ja jednak myślę, że
przed końcem rozgrywek nas stąd wyciągną. Nie wiem tylko ile z
nas do tej pory dotrzyma..
No,
czyli nie oszalałem do końca, bo jest ktoś kto myśli podobnie jak
ja.
-
Dlatego musimy się trzymać razem. Pod żadnym pozorem nie
pozabijajcie się nawzajem. Nasza dziewiątka ma w nienaruszonym
składzie dotrzymać końca, bo zobaczycie, że igrzyska przed
ostatnim gwizdkiem zostaną przerwane. Policja w końcu musi nas
znaleźć, a wraz z początkiem imprezy wszystkie jednostki dostaną
szału, i przetrząsną cały świat w naszym poszukiwaniu.. dobra,
tak czy siak musimy się na arenie odszukać. Na przykład, jak
drugiego dnia Louis spotka Liama, ma razem z nim szukać reszty z
naszej dziewiątki, i tak w kółko. Wiadomo, że pierwszego dnia
każdy się rozproszy. To nawet jest konieczne. Gdy tylko skończy
się odliczanie, macie biec do lasu, jak najdalej rogu obfitości.
-
Zaraz. Chcesz z nas zrobić zawodowców ? - tak, bądź z siebie
dumny Styles, przeczytałeś książkę i jesteś znawcą, oh yeah.
- My
nie będziemy z przyjemnością eliminować innych, tylko poczekamy
aż sami się zatłuką, Harry.
Dobra,
wszystko sjupa kjut i te sprawy, ale Jane chyba nie uwzględniła
tego, że będą na nas czyhać pozostali trybuci. Nie tak łatwo
pozostać niezauważonym.. Poza tym, kto z nas zna się na gatunkach
roślin ? Jak zobaczę owoce na drzewie automatycznie je zjem, a tam
wszystko może być zatrute. Już nie wspominając o braku wody, bez
której nikt długo nie pociągnie.
Posiedzieliśmy
jeszcze dwie godziny, a o 23 rozeszliśmy się do pokoi. Ostatnie
chwile robiły się bardzo łzawe, ale postanowiliśmy odłożyć
formalne pożegnanie na jutro.
Głupi
jestem. Mówię o tym, jakby to było nic takiego, a prawda jest taka
że 90% wskazuje na to, że jutro stracę ich wszystkich. Nie
zrobiwszy tylu rzeczy, nie powiedziawszy Cherry to co miałem wydusić
już dawno. Czy ją kocham?
Chyba
tak. Nie, nie chyba. Jestem tego pewien.
Jest
jedyna w swoim rodzaju. Odkąd ją zobaczyłem, wiedziałem że
wkrótce wpadnę po uszy i jak widać się nie myliłem. Chwile,
które spędziliśmy w celi utwierdziły mnie w przekonaniu, że to
jest TA dziewczyna. A fakt, że mój atak histerii skazał ją na
takie męki nie daje mi do dziś spokoju..
Przyjaciele.
Ona. Moja rodzina. Moi fani, którzy znaczą dla mnie tak dużo.
W
chwili gdy moje serce zabije ostatni raz, przestanę czuć ich
obecność. Odejdę, a razem ze mną wszystkie pogmatwane uczucia
jakie żywię do tych osób.
Nie
wiem kiedy usnąłem. W objęcia Morfeusza ukołysały mnie łzy,
które nie chciały przestać ciec.
Nie
wiem także ile spałem, bo wydawało mi się że sekundy minęły od
zamknięcia powiek do chwili ich gwałtownego otwarcia. Był już
dzień, bo słońce raziło mnie mocno w oczy. No tak, nie zasunąłem
żaluzji.
Dobra,
Harry. Możliwe że ostatni raz budzisz się w łóżku. Wstałem,
znowu uświadamiając sobie że ostatni raz coś robię. Tak
właściwie może nawet ostatni raz się uśmiecham, patrząc na parę
wiewiórek za oknem. Teraz rozumiem czemu Katniss była taka załamana
i rozkojarzona jak znajdowała się na moim miejscu.
Zrezygnowałem
z prysznica i ograniczyłem się do obmycia twarzy, bo ekipa
przygotowawcza i tak ma nas dokładnie wymyć na spotkanie z
kamerami. Na arenę wchodzimy dopiero o dwunastej.
Ubrałem
się szybko i wyszedłem na korytarz, skręcając następnie do
jadalni. Tak Styles, to teoretycznie twój ostatni posiłek. Więc
czas napchać się ile wlezie.
W sali
nie było nikogo z moich przyjaciół, tak właściwie to świeciła
pustkami. W rogu siedziały tylko jakieś dwie dziewczyny, których
kompletnie nie znam, a w środkowym stoliku dostrzegłem Taylor
Swift rozmawiającą z Justinem. Tak na marginesie nie wiem co ta
pierwsza tu robi, bo powinna być w grupie dorosłych.
-
Przyjęliście taką samą taktykę jak ja, co? - zagadnąłem,
odsuwając krzesło przy ich stoliku.- Ile już w siebie
wepchaliście?
- Dwie
miski płatków, trzy jogurty, pięć bułek maślanych i 2 z
twarożkiem, no i mam zamiar jeszcze wziąć ten deser który jest na
5 stronie menu. - Taylor wyliczała na palcach, podczas gdy Justin
wskazał na stertę brudnych talerzy przy punkcie zwrotu naczyń.
Zaśmiałem się pod nosem, prosząc kelnera o nie mniejsze
śniadanie.
-
Kostium się na mnie nie zapnie, a na arenie będę się ruszał jak
słoń, ale przynajmniej jestem mądry i jem na zaś. - chłopak
poklepał się po brzuchu, opierając się o oparcie krzesła.
-
Widzisz Justin ? Nas inteligentnych na świecie mało.
- Tak
z innej beczki. Niezła ironia, bo jeszcze niedawno nagrywałam
piosenki do soundtracku Igrzysk Śmierci, a teraz sama będę brała
w nich udział.
Ranek
mijał w całkiem dobrym nastroju. Żartowaliśmy sobie z naszego
pecha, ustalaliśmy jakie postacie z książek 'szachujemy' i
przerabialiśmy nasze piosenki na bardziej 'igrzyskowe', dzięki
czemu przestałem się już tak przejmować tym wszystkim. Skoro to
nieuniknione, to po co obmyślać jakieś najczarniejsze scenariusze
naszej śmierci ? Tylko psujemy sobie tym samopoczucie.
Około
siódmej trzydzieści nasze grono tak się poszerzyło, że
musieliśmy złączyć ze sobą trzy stoły. W sumie to fajni z nich
ludzie, i jeśli jakimś cudem ujdziemy z życiem musimy wyskoczyć
na piwo. Dobrze się bawiliśmy, a gdy zobaczyłem, że i Cherry się
uśmiecha, mój nastrój był jeszcze lepszy.
No
dobra, wszystko się popsuło jak wezwali nas styliści. Była chyba
dziewiąta, więc od wejścia na arenę dzieliły nas zaledwie trzy
godziny. Bawili się naszym wyglądem jakieś sześćdziesiąt minut,
a potem wcisnęli w czarne kombinezony. Są ciepłe i wygodne,
chociaż pewnie i tak nocą będzie mi w nich zimno. Trenerzy
zachęcają nas do brania rzeczy z rogu obfitości, a tam na pewno
znalazłyby się jakieś śpiwory, ale czytałem książkę i nie
jestem aż tak głupi. Z 1/3 uczestników zginie właśnie tam, w
pierwszych minutach.
-
Trybuci proszeni są na platformę trzecią, powtarzam, trybuci
proszeni są na platformę trzecią. - z głośników usłyszałem
lodowaty głos kobiety, a zaraz po tym w salonie znaleźli się
strażnicy.
Pamiętam
z książki, że w tej chwili ekipa przygotowawcza łzawo żegna się
z tymi, których stylizowała, ale moi zwinęli tylko swoje pędzelki
i ruszyli w przeciwną stronę. Nie ma to jak współczucie.
Zabrali
mnie do jasnego pomieszczenia, do którego schodzili się już
trybuci. Były tu wszystkie osoby z organizacji, które widziałem
jeszcze w starym budynku, gdzie nas przetrzymywali. Ekipa filmowa już
wszystko kręciła, a na telewizorach na ścianie dostrzegłem
siebie. Włamali się więc już do systemu.
Chwile
później przedstawienie się zaczęło. Prowadząca opisywała w
jakiej sytuacji się obecnie znajdujemy, co za chwile się z nami
stanie, gdzie trafimy. Staliśmy w szeregu, i do każdego z osobna
podchodziła, zadając inne pytanie. Chyba każdy postawił na
chamstwo, bo Cher na zagadnienie ' Czego najbardziej będzie ci
brakować?' wskazała twarze organizatorów i odpowiedziała ' Na
pewno nie widoku ich paszczy', a inni także nie szczędzili słów.
Ciekaw jestem, na co ja będę musiał odpowiedzieć.
-
Teraz czas na Louisa, wokalisty zespołu One Direction. No więc,
Loui, pytanie dla ciebie. Co chciałbyś przekazać swojej
dziewczynie ?
- Nie
mam partnerki. Za to jest jedna, która od dawna mi się podoba,
jednak teraz i tak wszystko przepada. - CO?! Nie no, no kurde no nie!
I on mi o tym nie powiedział? - Lilo, jeśli to oglądasz.. chociaż
wątpię, bo ty nigdy nie zdejmujesz z uszu tych swoich słuchawek..
no, ale wiedz, że żałuje że nie poznaliśmy się bliżej.. i że
nie chciałaś wziąć ode mnie marchewki.
Lilo?
Jaka znowu Lilo? Ta od Sticha ?
-
Harry Styles jako ostatni. - nie miałem czasu myśleć dalej o
wybrance Louisa, bo kobieta podeszła do mnie. - Pytanie dla ciebie.
Jest coś, czego nie zdążyłeś zrobić, a bardzo byś chciał?
Nie.
Tak. Nie. Tak ?
Oczywiście
że jest, ale to nie jest jedna zwykła rzecz. No więc nie pobiłem
rekordu Nialla w jedzeniu pączków, nie spałem do góry nogami, nie
wypiłem wszystkich możliwych smaków Shake'ów.. i...
- Tak.
Jest jedna sprawa i nawet chyba zdążę ją jeszcze zrobić.
-
Jaka?
Tak,
to scena rodem z płaczliwego, romantycznego filmu. Tak naprawdę
czuje się jak Peeta, ale Cherry nie będzie moją Katniss. Nie
jesteśmy nieszczęśliwymi kochankami z Dwunastego Dystryktu, bo od
zawsze i na zawsze będziemy tylko parą przyjaciół. Jednak..
Wyszedłem
z szeregu, wprawiając chyba w złość strażników, bo wzięli do
rąk karabiny, które były przyczepione na ich plecach. No cóż,
pozostaje mi ich ignorować. Co mam do stracenia? Już i tak z góry
wiadomo, co mnie czeka.
-
Cherry Liliana Night. Albo coś spieprzyłem, ale chyba tak masz na
drugie. Kocham cię, kurwa.
Stanąłem
przed nią. Teraz już nic się nie liczyło.
Nie
ważne, że ogląda nas cały świat. Nie ważne, że zaraz zginiemy.
Nic już mnie nie interesuje, tylko jej dwie różnokolorowe
tęczówki, w których utonąłem od pierwszego wejrzenia.
Wpatrywała
się we mnie ze zdziwieniem, rozszerzając i zwężając usta, jakby
próbowała coś powiedzieć. Przestałem panować nad emocjami, bo
poczułem, że po policzku spływają mi łzy, tak jak rudowłosej.
-
Harry, ja..
Nie
dokończyła, bo podjąłem jedną z najszybszych decyzji w życiu, i
zatkałem jej usta swoimi. Od tego wszystkiego kręci mi się w
głowie. Może byłem zrozpaczony, ale i.. szczęśliwy ?
Marzyłem
o tej chwili od dawna, może tylko inną scenerie planowałem. Miałem
zaprosić ją na kolacje, miało być romantycznie, ale możliwe że
okazji do tego już nie będzie. No, chyba że na arenie upiekę jej
wiewiórkę i przygotuje korzonki w kształcie serca.
Usta
Cherry smakowały tak, jak sobie wyobrażałem. Nie chciałem
przerywać tej chwili, ale usłyszałem za plecami serię donośnych
chrząknięć, więc się od niej odsunąłem.
-
Przepraszam, ale musiałem. Musiałem zrobić to teraz, bo później
nie będę miał już okazji. - z jej oczu wypływały jeszcze
większe potoki łez, dlatego ująłem jej twarz w dłonie i starłem
je kciukami – Będę cie kochać do końca życia, rozumiesz? A
jeżeli jest coś potem, będę cie kochać także po śmierci
Cherry.
Puściłem
ją, i rozejrzałem się po obecnych. Większość dziewczyn płakała
razem z nami.
Organizatorzy
oszczędzili sobie czułe słówka, i od razu po mojej akcji kazali
ustawiać się w kloszach, które miały wyprowadzić nas na arenę.
- Ej,
chodźcie tu. - Liam już na nas czekał. Rozłożył ręce, a każdy
rzucił się na niego z ze łzami na policzkach. Wszyscy płaczą.
Nawet Lou, co u niego jest rzadkie.
Mam
ochotę krzyczeć, płakać, kopać w ścianę i śmiać się
histerycznie jednocześnie. Jakim prawem oni mi ich zabierają?
Dlaczego to nas spotkało ?
-
Spotkamy się na arenie. Trzymajcie się planu.
- Ale
jeśli się nie spotkamy.. chce żebyście wiedzieli, że byliście
dla mnie kimś więcej, niż przyjaciółmi. - wychrypiałem przez
łzy, obejmując ich jeszcze mocniej.
W
końcu strażnicy nas rozdzielili, i kazali ustawić się w kloszach.
Zanim jednak to zrobiliśmy, Zayn podbiegł do Jane i tak jak ja
Cherry, on pocałował ją. Horan za to przytulił mocno Demi.
Zaserwowaliśmy
widowni niezłą porcje miłości, i.. zdrady?
Każdy
sądzi że rudzielec chodzi z Niallerem.
Czas
się skupić. Odgoniłem te myśli, starając się otrzeźwić umysł
i myśleć od teraz jak uciekająca zwierzyna. Po pierwsze : wiej od
rogu obfitości... dwa : zdobądź wodę.. trzy : nie daj się zabić.
Cherry
chyba też o tym myśli, bo dostrzegłem, że również wylicza na
palcach. Zauważyła, że na nią patrzę, bo poszła w moje ślady i
przyłożyła dłoń do szkła, szeptając coś bezgłośnie.
Ale ja
zrozumiałem. Nie miałem czasu skakać z radości, że Cherry przed
sekundą wyznała mi na swój sposób miłość, bo klosz zaczął
unosić się ku górze.
**
O ja cie, wreszcie to napisałam. Zabawne, w poprzednim poście obiecywałam wam że szybciej będę dodawała rozdziały, a tu zeszło mi dłużej niż w roku szkolnym >.<
Soł rili sori :< Byłam u babci na wsi ( świnie i te sprawy), jak byłam w mieście spędzałam całe dnie z koleżankami, więc tak wyszło. Mogę was zapewniać, że będzie szybciej jak to robię pod każdym wpisem, ale.. OH STOP IT, PRZESTAŃMY SIE OSZUKIWAĆ XD
Jak tam wakacje kochani?
Moje nadzwyczaj swojsko, rzeźbię w ziemniakach i te sprawy O.o Szkoda że tak szybko lecą, bo jak myślę o drugiej gimnazjum robi mi się nie dobrze. Oh no, zdradziłam wam mój wiek. Ano trudno. Jestem 14letnim little monster i powinnam oglądać teraz dobranockę, ale cóż :D
a co do opowiadania, no to tak. po pierwze, wiem ze nadużywam 'no' wszędzie i zawsze, nawet przed chwilą napisałam to denerwujące coś -_-. pooo drugie. tak, zrezygnowałam z opisywania całego tego procesu co jest w igrzyskach śmierci, ale jakoś tak nie było mi swobodnie kopiując wiernie to co jest w książce, więc nieco pozmieniałam.
TRZY!
ANKIETA ZAMKNIĘTA, KABOOM! Hazziątko wygrało, co uwieczniłam pod koniec rozdziału :D
C Z T E R Y !
małe pytanie. jak trafiliście na mojego bloga? wiecie, próbuje się reklamować i tak dalej, tylko za bardzo nie wiem gdzie. no i jestem ciekawa jakie strony wypaliły.
Pa miśki, macie na koniec takiego małego głupka :D
Av. x