piątek, 20 kwietnia 2012

1. The beginning of our history.


Kim była Cherry?
Mały chochlik. Kochający się śmiać i wygłupiać. Taką ją pamiętam. I mimo tego, jak te straszne wydarzenia ją zmieniły, kocham ją do dziś. Dużo wycierpieliśmy, ale jesteśmy nadal w stanie się uśmiechać. A miłość i przyjaźń, to były nasze najsilniejsze lekarstwa.
~jeden z członków One Direction ~

*Cherry*

Okej, kolejny dzień. Jeden z wielu, taki sam, monotonny i do końca nie wiem czy sensowny.
Siedziałam w kuchni i wpatrywałam się w wystygłą kawę, zastanawiając się czy w ogóle jest warta wypicia. Kubek z espresso, mimo że smak ma doskonały jak zwykle, dziś raczej nie jest wskazany na mój żołądek. Wszystko co wezmę do ust natychmiastowo zwracam.
Jane z Ellie się gdzieś ulotniły, o ile w ogóle wstały. Chociaż, raczej ta druga opcja jest bardziej prawdopodobna.
Nie wiem co z sobą zrobić. Sobotni poranek, skacowana Cherry, spokój w kuchni, skacowana Cherry, pies śpiący na legowisku..
i skacowana Cherry.
Wczoraj trochę przesadziliśmy. Tak czy inaczej, niestety ja lubię to nagminnie robić. Ludzie znają mnie z dwóch rzeczy – tej i denerwowania innych. Jak ruda to jednak r u d a, nie?
Tak więc wczoraj trochę mi się nudziło, chwyciłam za telefon i urządziłam małe spotkanie.
No dobra, dobra. Co ja mówię ? Party HARD z prawdziwego zdarzenia. Tak, klękajcie narody. Z moich domówek nie wraca się trzeźwym.
Skończyło się na wizycie policji, jednak gdy pokazałam dowód osobisty powiedzieli że przymkną oko. Jeden z funkcjonariuszy poprosił o autograf dla córki, który ledwo widząc na oczy wypisałam i podreptałam czym prędzej do łóżka...Ale obudziłam się na schodach, więc chyba droga była za trudna do pokonania.
Poczułam wibracje telefonu w kieszeni, co spowodowało natychmiastowy uśmiech na twarzy. Wiedziałam, że to Jil.
- Witam ja Ciebie, z tej strony trup.
- Hahaha. Zabalowało się?
- Musiałam odprawiać policje..
- A to zbieg okoliczności. To ty urządzałaś imprezę, czy u kogoś byłaś? Bo w wiadomościach mówili o domówce Cherry Night, gdzie też gliny były.
?!?!?!
- Ja.. no.. tak, byłam tam. Tego, kończę już. Pogadamy później.
Nie nie nie nie fajnie. To nie tak miało być!
Jil jako jedyna osoba znała mnie, choć.. nie wiedziała kim tak na serio jestem. Może trochę jest to pokręcone, ale tak mi było lepiej. On, zaraz po babci i Jane z Ellie, wiedział na temat mojej osoby wszystko.
No tak, może oprócz imienia, nazwiska i zawodu.
Dla niego nie byłam tą Cherry Night, z zespołu Sounds of Silence, tylko Gemmą Little. Jakąś skromną dziewką z małego miasteczka, na końcu Wielkiej Brytanii. I to było cudowne. Traktował mnie jak zwykłego człowieka, nie wykorzystywał.. pewnie i tak by tego nie robił, ale wolałam zachować to w tajemnicy. Póki się da..
- GDZIE JESTEŚ MOJA WIŚENKO WIOSENNA? Przyniosłam ci coooś !
Aha, czyli mały jazgot już na nogach.
Ellie wesoło wskoczyła do kuchni, ale ku mojemu zdziwieniu miała na sobie buty i bluzę. Czyli była na dworze, więc musiała wstać przede mną.. umm Level UP! Zwykle śpi do trzynastej.
Jest bardzo szczupłą, wysoką blondynką. Ma wielkie niebieskie ślepka i wiecznie zarumienione policzki, w których pojawiają się dwa wielkie zagłębienia gdy się uśmiecha.
Chwilę po jej dzikim pojawieniu się w pokoju, dołączyła do nas Jane. Ta czarnowłosa, również wysoka dziewoja tworzy ze mną i Ellie zespół. Pop to nasza broszka, jednak zdarza nam się wykonać od czasu do czasu jakiś utwór rockowy. Zależy od nastroju.
- Patrz kogo mam! No patrz no, jakie ma fajne włosy!
Ellie to ma wyczucie. Wprost idealny czas na wizytę jakiś ludzi..

~ Flo Rida - Wild Ones  ~

Poczułam jak żołądek przewraca mi się o 360 stopni. Do salonu wbiegła jakaś dzicz, piątka tarzanów wypuszczonych z dżungli i dwie popaprane tarzanki. Zmarszczyłam automatycznie brwi, bo do śmiechu dziś mi nie było, i z ociągnięciem odsunęłam od siebie miskę. Tak, była przeznaczona na ewentualne wymioty, ale przecież nie spodziewałam się gości.
Tak czy inaczej mam to gdzieś.
Kurczaki ziemniaki, to raczej niecodzienny widok : piątka z One Direction w twojej własnej kuchni, gapi się na ciebie jak na idiotkę i dźwiga twoje przyjaciółki na plecach. Ukryta kamera? Wygrałam coś ?!
- No CO?! - nie wytrzymałam ich natrętnego wzroku i burknęłam w stronę jakiegoś blondyna, który stał najbliżej i mielił coś w buzi. Liam? Niall ? Whatever. Nie jestem ich fanką więc nie wiem.
- Tak jak pączki na tej wystawie, prawda ? Jeden miał niebieską polewę, drugi zieloną. Maamoo, zjadłbym twoje oczy.
Automatycznie mina mi zrzedła. Wstałam z krzesła, wyminęłam chłopców i przejrzałam się w lustrze wiszącym na ścianie. Widok który zastałam spowodował to znane mi dobrze ukłucie wstydu.
Zapomniałam założyć soczewki, na drugie oko. Ze smutkiem spuściłam wzrok, nie mogąc dłużej patrzeć na swoje odbicie. Wymamrotałam tylko, że zaraz wrócę i pobiegłam do łazienki.
Nienawidzę swojej inności. Nienawidzę sposobu, w jaki ludzie się na mnie patrzą, gdy pokazuję się bez niebieskiej soczewki. Nienawidzę, jak ktoś sarkastycznie mi z tego powodu prawi docinki, które przywołują smutne obrazy dzieciństwa.
Kto normalny, ma jedno oko koloru intensywnej zieleni, a drugie błękitu ? A jakby tego było mało, obydwie tęczówki ma okrążone nieprzeciętnie grubą, czarną obwódką ? Chyba kosmita. No właśnie, moje stare przezwisko z czasów podstawówki.
- Nie słuchaj Nialla. Jak jest głodny, mówi głupoty.
- Pierwszy raz przyznam mu rację. Ej rudzieelcu, wiem że kiepsko zacząłem ale.. to była sytuacja alarmowa! Na szczęście zawartość twojej lodówki była wystarczająca.
Do łazienki weszli dwoje z nich. Na oko, stawiam że to Niall i .. ee..Harry? . Ale pewnie się mylę. Pierwszy, długie loki miał porozrzucane na wszystkie strony, muskały mu policzki i zachodziły na czoło. Spod bujnej grzywki patrzył w moją stronę zielonymi oczami.
No właśnie, znowu mowa o GAŁACH. W poszukiwaniu niebieskiej soczewki odwróciłam się od nich, a gdy znalazłam małe, białe pudełeczko dopiero odpowiedziałam.
- Trudno. Czas powinien mnie przyzwyczaić do tego, że dla ludzi to niecodzienny widok...a teraz się odwróćcie. To nieprzyjemny widok. - ustawiłam się przed lustrem, rozchylając palcami powieki lewego oka, w celu włożenia soczewki. Chcę mieć to już za sobą.
Harry podszedł do mnie bliżej i wyjął mi pudełko z dłoni. Spojrzał na mnie poważnie, jednak ja miałam ochote robić uniki jak w Matrixie, byleby tylko nie patrzył mi w moje dziwaczne tęczówki. Niall za to znalazł jakieś cukiereczki.. to znaczy, to były małe mydełka, ale ciekawe kiedy się skapnie. Ja zaś w końcu uległam, i pytająco spojrzałam na Lokowatego.
- Twoje oczy, tak na pierwszy rzut bo jeszcze cie nie znam, są chyba największym plusem twojego wyglądu. Według mnie są pociągające. - poruszał śmiesznie brwiami, przez co oboje się zaśmialiśmy. Tak w ogóle, nadal nie wiem co oni robią w moim domu. Wypadałoby się spytać.
- Jakiż to powód waszej wizyty w moim królestwie, nadobny waćpanie ?
- Pozwól za mną niewiasto, doprowadzę cie do komnaty wtajemniczenia. I obronie przed tym smokiem, spoczywającym na legowisku!
Gdy weszliśmy do salonu każdy spojrzał się na nas pytająco, bo pewnie byli zdziwieni moją głupią akcją. Ale nikt nigdy nie twierdził, że jestem jakoś specjalnie normalna. Kwestia przyzwyczajenia..
Chciałam zacząć się już tłumaczyć, ale nagle jakiś blondyn rzucił się na mnie i zaczął przytulać, jakbyśmy się znali od dziecka. Zaczął skakać ze mną w kółko, a raczej ja zdziwiona stałam w jego żelaznym uścisku i unosiłam się tak jak mi zagrał. Chyba ktoś tu jest bardziej poświrowany ode mnie.
- HALO, KTOŚ MI POWIE CO SIĘ W OGÓLE DZIEJE?!
- Twoja dzienna porcja witaminy M jak miłość, koteczku, flamingu, stawonogu!
Tym razem ja też wybuchłam nieokiełznanym śmiechem.
'Ten świr' okazał się Louisem. Dalej poznałam Liama i Zayna, a pozostała dwójka już nie była mi obca. Od zawsze myślałam, że to tylko komercyjny boysbandzik.. do tego, muszę się przyznać że gejowski, ale natychmiastowo zmieniłam o nich zdanie. Piątka żartujących sobie ze wszystkiego, do tego przystojnych i zadziwiająco podobnych do nas chłopców odwiedziła nas z dość niecodzienną sprawą. Albowiem...
- Co powiedzie na wspólny kawałek? - mruknął od niechcenia Zayn, jakby to była propozycja wyjścia na kawę. Piosenka z One Direction? Tak dziwne, że aż fajne. - Nasz menadżer rozmówił się z waszym i po to tu przysłał. W Starbucksie spotkaliśmy Ellie i.. Jane. - Zerknął nieśmiało nadmienioną dziewczynę, a ona nawet nie zwróciła na to uwagi. No bez jaj. Jakiś rozchwytywany przez tłumy psychofanek koleś od godziny stara się dojść do jakiegokolwiek flirtu z moją przyjaciółką, a ta nawet nie zwraca na to większej uwagi?! Komuś się chyba przyda porządny kop w zad.
- To je zgarnęliśmy, podczas gdy ty sobie spokojnie trzeźwiałaś.
* Harry *
Nigdy nie sądziłem, że spotkamy kogoś tak zadziwiającego podobnego do nas. My mieliśmy bromance, one.. ee.. sismance? Nie, chyba coś poknociłem. Ale chyba łatwo się domyślić o co chodzi.
Wszystkie trzy są inne. Ellie to taka artystka – wiecznie coś rysuje. Byliśmy u nich około 3 godziny, a w tym czasie zdążyła zrobić szkice naszych twarzy, żeby 'powiesić sobie nad łożem'. Do tego nawija ciągle o zakupach, ale nie mylcie jej z blond pustakiem. Jej kolor włosów i tak nie ma tu nic do rzeczy.
Jane to ich liderka, bardzo podoba do Zayna. Niby nieco cichsza od pozostałej dwójki, a i tak pożartować umie. Widać na pierwszy rzut oka, że jest ambitna i wrażliwa.
A Cherry..
Te jej oczy.. ich głębia mnie zjada od środka. Gapiłem się w nie jak głupi, gdy pierwszy raz zobaczyłem ją ślęczącą nad miską. Ona zrozumiała to inaczej niż miałem w zamiarze i uciekła, a Louis od razu kopnął mnie w tyłek i kazał za nią biec.
Nie ma to jak mój fachowy doradca i anioł stróż.
Do tego rude włosy, małe piegi i bardzo jasna skóra – wszystko tak kontrastowało, aż cieszyło oczy. Jakby na złość wszystkiemu, ona raczej moje podrywy rozumiała jako poczucie humoru.
Co mnie do niej jeszcze bardziej przyciągało? Była traktowana tak jak ja. Jako ta najmłodsza w zespole, dziewczyny chuchały na nią jak na dziecko. I to trochę śmieszne, bo była tylko rok młodsza od reszty. W każdym razie, ja miałem podobnie z chłopakami.
Niall wyrwał mnie z rozmyślań hałasując w lodówce, której zawartość pochłaniał w zastraszających ilościach.. no może dla niektórych, bo dla nas to codzienność. Gdyby nie jego głos i ładna buzia, dawno by zbankrutował z takim tempem wtrąbiania wszystkiego co spotka na swojej drodze.
No tak, Horan..
Sposób w jaki i on na NIĄ patrzył, i ona na niego, denerwował mnie od samego początku. Niby nie kocham Cherry, bo dopiero ją poznałem, ale jednak coś mi tu nie pasuje. Do tego te ich śmiechy, to jak jedli lody z jednego pudła i ich ręce co chwile się spotykały, to wszystko było nie do zniesienia.
Postanowiłem zwierzyć się z tego wszystkiego Gemmie. Najlepszej przyjaciółce, zaraz po chłopakach. Ona zawsze znalazła jakieś wyjście z sytuacji, potrafiła walnąć jakiś suchar rozładowujący stres i pocieszała jak mało kto. Niby ja byłem dla niej jakimś Jilem, ale chyba jasne dlaczego nie podałem jej swojego prawdziwego imienia. Poznaliśmy się przez jakiś serwis, z rok temu, a ona dalej nie wiedziała kim tak naprawdę jestem. Na razie niech tak zostanie.
' Nie uwierzysz jak wspaniałych ludzi dziś spotkałem' – wystukałem na klawiaturze, a po chwili namysłu dopisałem - ' W parku byłem z kolegami i spotkałem takie śmiechowe dzieweczki' – dobre kłamstwo nie jest złe.
' Witaj w klubie!!' - odpisała.

**
No to się zaczęło. Na razie nie bójcie się, nie zniszczę im życia w drugim rozdziale czy co, spokojnie ^^ Teraz cieszą się beztroską codziennością. Póki mogą.
Nadal nie wiem, z kim ma być Cherry. Powiem tylko, że najbardziej pasuje mi chyba Niall i Harry. Z tego co widzę, w ankiecie prowadzi ten pierwszy ;) Czas pokaże kto wygra!
Woooah, aż 5 osób obserwujących, prawie 300 odwiedzin i 3 komentarze przy prologu? Może dla was to pestka, ale dla mnie to znaczy bardzo, bardzo dużo. Nawet nie wiecie, jaką przyjemność mi sprawiliście. Mam nadzieję, że coraz więcej osób zacznie się udzielać :3
Jeśli chcecie mojego twittera -> @no_olga
Av. xx

piątek, 6 kwietnia 2012

Prolog, heroes. (strona w budowie)


~Cherry~

Damien Rice - 9 Crimes

Czasem siadam i całymi godzinami rozmyślam o mojej przeszłości.
Naszej przeszłości.
Udaje mi się wywołać obrazy pełne ekspresji, które są do cna przesiąknięte szczęściem i beztroską przyjaźnią, choć dominują w nich chwile gdy perspektywa rzucenia się z mostu wydawała się najlepszym wyjściem. Jednak te lata, mimo że wyniszczały mnie od środka, okazały się najlepszymi mojego życia. Spotkałam osoby, dzięki którym siedzę tu teraz i mogę spisać swoją historię.
W tym okrutnym świecie show biznesu, gdzie stajesz się wyrzutkiem bo założyłaś dwa razy tę samą koszulę, czekało na nas jeszcze więcej niebezpieczeństw niż przeciętny Kowalski może sobie wyobrazić. Na początku postrzegasz to za cholernie nierealną wygraną na loterii, jednak gdy spijesz pierwszą śmietankę czeka cie gorzka niespodzianka.
Zanim udało mi się dostać na szczyt, dziwiłam się dlaczego tak wiele gwiazd popada w nałogi, albo popełnia samobójstwa. Teraz wiem, że to po prostu ucieczka przed tym, co nie może się dobrze skończyć. Nie chcę nikomu stłamsić ambicji, jednak sława ma o wiele więcej ciemnych stron niż nam się wydaje.
Tu i teraz, przypominam sobie czasy gdy noc oznaczała zmaganie się ze śmiercią, strzępki udręczonego snu, i mokrą pościel od łez i potu. Całymi dniami siedziałam w domu, mając nadzieje na lepsze jutro. Od czasu do czasu tylko zdołało mi się wyjść na dwór, ale gdy zobaczyłam dzieciaki beztrosko bawiące się z tatą i mamą na placu musiałam wrócić z płaczem. Nie, nie byłam chora psychicznie, po prostu skręciłam w złą ścieżkę z której ciężko znaleźć wyjście.
Na szczęście ONI byli ze mną, i choć ta historia nie kończy się zupełnym Happy End ' em, jest warta powrotu do tych trudnych chwil i przytoczenia ich wam.
A zaczęło się tak niewinnie.. 



Heroes 
Cherry

 
Kariera to piękna rzecz, ale nie możesz się do niej przytulić w zimną noc.
 
Ellie
 
Pieniądze szczęścia nie dają. Dopiero głupoty, na które je wydamy z przyjaciółmi.

 
Jane 

 
Nigdy nie pomyślałabym, że w tym bagnie spotkam tak wspaniałe osoby.

 
Najwyższy czas pojąć, że jesteśmy normalnymi nastolatkami, mamy uczucia i nie jesteśmy robotami.
 
Naucz się doceniać to co masz, zanim czas zmusi cie do doceniania tego co miałeś.

 
Chcę poślubić dziewczynę, która jest prosta i słodka. Nie podoba mi się doskonałość.

 
To nic osobistego, kochanie. Po prostu nie masz w lodówce ani jednej marchewki.

 
Jestem tatą zespołu i staram się nimi kierować, ale nigdy mnie nie słuchają.



Wiem, że chyba zwariowałam. XD 
Na wstępie uczepie się szaty graficznej.. bo wiem że nie jest najlepsza. Niestety nigdzie nie mogę znaleźć zdjęcia które jest i oryginalne, i odpowiedniej wielkości, więc dajcie mi chwilkę.
Ten pomysł przyśnił mi się zeszłej nocy, więc nudząc się zaczęłam pisać, pisać, pisać i wyszło takie coś. Mniej więcej zarys fabuły mam. Prolog wydaje się dobijający, ale nie zamierzam w takim nastroju prowadzić bloga. To nie w moim stylu. Oczywiście, w końcu nadejdą smutne chwile, ale na razie się nie bójcie :D 
Główna bohaterka to Cherry, ale nie mam pojęcia z kim ma być w przyszłości. Jak mniej więcej się z nią zapoznacie po dodaniu przeze mnie pierwszych rozdziałów, możecie głosować na ten temat w ankiecie znajdującej się po prawej stronie. :) Co do jej imienia... nie śmiejcie się no, pisząc to piłam moją ukochaną Cherry Coke, więc tak wyszło.
Zapraszam również na mój pierwszy blog, który jest chwilowo zawieszony.. nie, nie to za mocne słowo. Po prostu trochę zwolnię z dodawaniem nowych rozdziałów. Przyczynę napisałam tam.
Jak potoczą się losy tej strony, od was zależy.. I poważnie mówię. Bez was pisanie nie ma sensu. Robię to tylko dla Ciebie. Nie obracaj się, bo mówie do Ciebie! Tak, i Ciebie blondynko, i Ciebie brunetko. Przecież nie sprawia mi przyjemności pisanie do ściany. Liczę na to, że zaczniecie udzielać się pod rozdziałami i pisać wasze opinie. 
Av. xx