*Cherry*
Tej
nocy umierałam tysiące razy. Gdy myślałam, że na dobre się
wybudziłam, znów wciągał mnie wir schiz.
Raz
zabijał mnie Josh, raz byłam rozszarpywana przez zmiechy. Ale
poważnie chciałam wreszcie odejść, żeby tego wszystkiego nie
czuć.
Gdy
myślałam, że każda cząstka mnie zdycha już w spazmach bólu,
cały krajobraz rodził się na nowo, przychodziły inne istoty i
znów mnie wykańczały.
Nawet
przestałam się bronić.
Jako
ostatni znów pojawił się Josh. Ale po chwili jego twarz się
rozmyła, a niebo przybrało białą barwę.
Wszystko
znikło, oprócz bólu. Był tylko mleczny sufit i ściany w takim
samym kolorze.
Przez
długi czas napawałam się brakiem obecności moich oprawców. Byłam
tylko ja i dający oślepiająco jasne światło żyrandol.
Zazdrościłam mu, że nie czuje tego co ja. Tylko wisi. Nie musiał
przez to przechodzić, tylko tkwi w ścianie, przyglądając mi się
uważnie.
Chciałam
coś do niego powiedzieć, ale ukłucie w klatce piersiowej od razu
mnie sparaliżowało. Czyli nawet nie mogę mówić.
Świetnie.
Mijały
sekundy, minuty, godziny, a w końcu i dnie. Przed moimi oczami
przewijało się setki ludzi. Lekarze, pielęgniarki, jeszcze więcej
lekarzy, sprzątaczka. Widziałam nawet osoby z mojej rodziny i
Andreę. Ale nie wiem czy były prawdziwe, czy tylko mi się
przyśniły.
Jednak
czułam dotyk babci. Jej wypłowiałe już dłonie przytrzymywały
moją rękę, powodując miłe uczucie ciepła. Zawsze coś szeptała,
swoim łagodnym, babcinym głosem, ale nigdy nie odpowiadałam, bo
nie byłam w stanie. Gapiłam się tylko tępo w sufit.
Zdarzało
się tak, że znajdowałam się nagle w kuchni.
Rodzinny
dom, łąka za oknem, pies bawiący się butem..wszystkie obrazy były
takie żywe.
Siedziałam
na wysokim krześle, a nogi dyndały mi wesoło, nie dotykając
ziemi. Babcia stała przy małej kuchence, pichcąc coś i
opowiadając mi jakieś historie. Potem wszystko się przeistaczało
i znajdowałam się na posadce w gabinecie Josha. I tak w kółko.
Między
jednym półsnem a drugim, rozmyślałam o żyrandolu nad moją
głową. Patrzyłam się na niego godzinami, a on na mnie. Oboje
byliśmy tacy puści w środku. Martwi.
- Dziś
musimy pani zrobić kluczowe badania, które zadecydują o tym, czy
możliwy jest powrót do domu.- któregoś dnia doktor wparował do
sali razem ze swoim zespołem, mówiąc strasznie głośno i wydając
wiele poleceń innym. Starałam się go słuchać, ale natłok
informacji był za duży, więc wróciłam do wewnętrznej rozmowy z
żyrandolem o Harrym. Przez parę dni przekonywał mnie, że nic mu
nie jest.
To
chyba nie dziwne, że bezskutecznie. Żarówki nie potrafią uspokoić
człowieka.
W
pewnej chwili ktoś mnie podniósł. W sumie wszystko mi już jedno,
mogę i wstać. Ciekawe jak to będzie znowu mieć nogi na ziemi.
Ledwo
się utrzymałam. Chyba poleciałam do tyłu, bo tabun ludzi zaczął
nagle krzyczeć i mnie podtrzymywać. Jak jakąś szmacianą lalkę.
Zaczęli
robić badania. Rozebrali mnie do naga, przyglądając się każdemu
milimetrowi mojego ciała. Pewnie parę miesięcy temu zanim
pozbawiliby mnie ubrań, wydrapałabym im oczy.
Teraz
to już i tak nie ma znaczenia.
Po
oględzinach mojej skóry, zaprowadzili mnie do jakiejś wielkiej
tuby, w której strasznie huczało. Rezonans magnetyczny? Białe
gówno? Zero różnicy.
Światła
tutaj były inne, niż to, którym świecił mój ulubiony żyrandol.
Nie chciały ze mną rozmawiać, tylko patrzyły się jak na idiotkę.
Wiele bym dała, żeby mieć go tutaj ze sobą.
Minęło
parę godzin, może dni, a z drugiej strony mogły być to też
minuty. Straciłam rachubę czasu już dawno, dawno temu.
W
każdym razie lekarze wrócili i zabrali mnie na pobranie krwi, USG
oraz inne rzeczy, które nie mam pojęcia jak się nazywają.
Niektóre badania trochę bolały, ale nie miałam siły nawet
westchnąć.
Na
koniec, co powinno być chyba zrobione jako pierwsze, zapytano mnie
jak się czuję.
-
Wiem, że przeszłaś wielką traumę, ale żebyśmy mogli cie
wypuścić, musimy wiedzieć jak się czujesz. - Lekarz nie był
młody. Wokół sędziwych oczu malują się zmarszczki i
zagłębienia. Mimo podłużnych bruzd na twarzy nie wygląda jednak
surowo, tylko jak miły dziadek. - Wyniki badań są o wiele lepsze
niż te, jakie uzyskaliśmy jak cie tu przywieziono. Resztę leczenia
będziemy mogli dokończyć w domu, a to miejsce jest o wiele lepsze
do psychicznego dojścia do siebie niż szpital. Druga część
kuracji i tak będzie się skupiała głównie na wizytach psychologa
i badaniach kontrolnych. - mężczyzna uśmiechnął się do mnie
ciepło, kładąc mi rękę na ramieniu – Decyzja należy do
ciebie. Chcesz wracać?
Stałam
przez jakieś dwie minuty jak słup soli, trawiąc jego słowa od
nowa i od nowa. Dopiero potem zebrałam w sobie wszystkie siły i
postarałam się mu odpowiedzieć.
- Tak.
Zamurowało
mnie. Mój głos był mi całkowicie obcy i brzmiał, jakbym po raz
pierwszy w życiu go usłyszała.
Wszyscy
chyba odetchnęli z ulgą, że zdołałam coś powiedzieć i zaczęli
bić brawa. Dźwięki te były strasznie głośne i miałam wrażenie,
że uszy zaraz mi wybuchną. Lekarz zauważył moje zmieszanie i
kazał im się uciszyć.
-
Czy.. - odchrząknęłam, znowu walcząc ze swoją blokadą do
mówienia – Czy oni.. żyją?
- Tak,
mają się dobrze. Wszystkich przywiezionych do szpitala udało się
odratować. Wypisaliśmy już ich do domów, z wyjątkiem ciebie.
Mają
się dobrze..
Wielki
głaz spadł mi z serca.
-
Ile..ile ja tu w ogóle jestem?
-
Wczoraj minęły trzy tygodnie. Przedostatni uczestnik wyszedł do
domu pięć dni temu. Było z nią najgorzej.
Nie
musiał mi mówić, kto jest ową uczestniczką, bo od razu
wiedziałam, że to Ellie.
Po
paru godzinach przyszła po mnie Andrea. Mimo że wcześniej już ją
widziałam – jakby przez mgłę, ale zawsze coś – teraz
wyglądała bardziej żywo. Jej zmartwiona twarz nabrała kolorów, a
loki zabawnie sterczały wokół buzi.
Gdy
tylko ją zobaczyłam, w pewnym sensie poczułam dom. Zawsze się
gdzieś u nas krzątała, i mimo że miała się zajmować naszą
karierą, dobrowolnie zbierała ubrania i śmieci walające się po
podłodze. Często nawet robiła nam pranie lub gotowała naleśniki.
Coś jak osobista niańka.
Wypadałoby
rzucić się sobie w objęcia krzycząc i całując się po
policzkach, ale żadna z nas się do tego nie paliła. Ona dobrze
wie, że jestem żywym wrakiem, a ja zdaję sobie sprawę z tego, że
dziewczyna również nie spała po nocach myśląc o nas. Obie
byłyśmy pozbawione jakiegokolwiek wigoru.
Nachyliła
się tylko nade mną i delikatnie mnie przytuliła, mamrocząc coś w
stylu 'Zaraz położysz się w swoim własnym łóżku. Wszystko
będzie dobrze'. Potem pomogła mi naciągnąć na siebie czyjeś
ubranie, zamieniła parę słów z lekarzem i wyjechała ze mną z
sali.
Powinnam
teraz czuć się jak skończona kretynka na wózku, nic nie warte
ścierwo które trzeba gdzieś wozić, bo sama nie mogę się trochę
wysilić. Ale myślałam tylko o tym, że zostawiam mój ulubiony
żyrandol. Gdy opuszczałam salę ostatni raz na niego spojrzałam, a
on zacząć świecić jaśniej.
Chyba..
Wszystkie
pielęgniarki, pacjenci, woźni i lekarze patrzyli się na mnie jak
na ufo. Ale prawdziwe szaleństwo zaczęło się dopiero, jak
opuściłyśmy szpital.
Fotoreporterzy
zaczęli tak strasznie napierać na mnie i Andree, że ochrona ze
szpitala musiała pomóc nam bezpiecznie przejść na parking.
Wszędzie błyskały światła fleszy, dziesiątki mikrofonów były
skierowane w moją stronę, a w powietrzu było słychać zwroty typu
' Jak się pani czuje w swoim wyniszczonym ciele?' 'Co pani sądzi o
orientacji swojej koleżanki z zespołu?' 'Cherry, czy uważasz, że
wasze igrzyska nadadzą się na film dokumentalny?'
Zamknęłam
tylko oczy, starając się nie rozpłakać.
Jakiś
ochroniarz wziął mnie na ręce, wsadził do samochodu a potem
zatrzasnął za mną drzwi. Andrea zaczęła jechać tak szybko, że
chyba zabiorą jej po tym prawo jazdy. Cały czas klęła.
Zapadłam
chyba w jakiś letarg, bo po paru sekundach drogi byłyśmy już na
miejscu. Andrea rozłożyła wózek, pomogła mi wygramolić się z
auta i mnie na nim posadziła. Stałyśmy pod domem. Moim ciepłym,
pięknym domem.
Andrea
trochę umęczyła się z wjechaniem wózkiem po schodach, ale po
pięciominutowej walce znalazłyśmy się pod drzwiami. Były
zamknięte, a nasza menadżerka zapomniała kluczy, więc zadzwoniła
dzwonkiem.
Dopiero
po 3 minutach usłyszałam powolne kroki. Osoba, która była po
drugiej stronie ściany, ślamazarnie otwierała zamki kolejne 2
minuty, jakby nie mogła w ogóle złapać klamki.
Zza
drzwi wyłoniła się Jane, która wygląda jak trup. Wcześniej
pełne, ale dziewczęce policzki, są teraz zapadnięte, a oczy
wyblakłe, całkowicie pozbawione życia. Ma na sobie piżamę, w
która odkrywa jej dekolt i trochę brzucha, co uwydatnia strasznie
wystającą miednicę i obojczyk. Tak czy siak nie ważne, jak
wygląda. Liczy się tylko to, że wreszcie ją widzę, może
niekoniecznie zdrową, ale całą i żywą. Gdy tylko mnie zobaczyła,
z jej ust wyrwał się rozpaczliwy szloch. Nachyliła się nade mną
i mocno mnie przytuliła.
Też
nic nie mówiła.
Po
tym, jak pomogła Jane zawieść mnie do góry, Andrea zostawiła nas
same, bo musiała coś załatwić. Powiedziała, że mamy na nią
czekać w domu i nigdzie się stąd nie ruszać. Jakbym w ogóle się
gdzieś wybierała..
Moja
przyjaciółka odstawiła mnie do pokoju. Ellie spała, więc jej nie
budziłam. Sama chciałam się położyć.
-
Nawet nie wiesz, co czuje, jak mam was dwie przy sobie – Jane
przytuliła mnie jeszcze raz, jak już posadziła mnie na łóżku –
Teraz wszystko będzie łatwiejsze.
Obiecałam
sobie, że spędzę z nią więcej czasu, ale jak nabiorę trochę
sił. W tej chwili nawet ciężko mi mówić, a mam tyle do
przekazania. Muszę trochę odczekać.
Spałam
jak kamień i nic złego mi się nie śniło. Byliśmy tylko na łące.
Ja, dziewczyny i chłopaki. Nasza dziewiątka..Glimmer żyła w
tamtym świecie.
Obudziło mnie skrzypienie drzwi i czyjś płacz. Trochę się wystraszyłam, dopóki w półmroku nie rozpoznałam mojej przyjaciółki.
Obudziło mnie skrzypienie drzwi i czyjś płacz. Trochę się wystraszyłam, dopóki w półmroku nie rozpoznałam mojej przyjaciółki.
-
Ellie? - wymamrotałam przecierając oczy – To ty?
Blondynka
powoli podeszła do łóżka, wgramoliła się na nie i mnie objęła,
płacząc w moje ramie.
- Ona
nie żyje, Cherry.. nie żyje..NIE ŻYJE!
I co
mam jej teraz powiedzieć? Ellie, wszystko się ułoży?
Ta. To
bagno nie pozostawia mi złudzeń, że właśnie 'będzie dobrze'.
Chciałam
objąć ją mocniej, ale ból w rekach na to nie pozwolił.
Przetarłam tylko jej policzki, które były całe mokre.
-
Dlaczego to się wszystko stało? - rozpłakała się jeszcze
bardziej, tym razem już głośno. Wciąż krzyczała, że Glimmer
już nie ma, i wpadła w szał.
Tego
tylko brakowało.
-
Ellie, cicho, już uspokój się! - nagle znalazła się przy nas
Jane i złapała blondynkę za nadgarstki. Ta w pierwszej chwili się
wyrywała, ale po chwili bezwładnie opadła na poduszkę obok mnie.
Dziwnie tak leżeć i tylko się przyglądać.
Po
paru minutach ciszy Jane położyła się tak, aby Ellie była między
nią a mną. Kiedyś też tak leżałyśmy, zwykle gdy któraś miała
załamanie z powodu jakiejś błahostki. Tym razem wszystkie je
miałyśmy, i to nie z byle gówna.
-
Możecie mi nie wierzyć – brunetka powiedziała przyciszonym
głosem, gdy odpływałam już do krainy snów – ale razem przez to
przejdziemy.
W nocy
spotkałam się z rodzicami, którzy nie śnili mi się od bardzo
dawna. Siedzieliśmy w ogródku babci.
Oni
też mówili, że będzie dobrze.
Jane
lub Ellie trzymała mnie za rękę. Nie chciało mi się otwierać
oczu, bo zbyt dobrze mi się leżało. Żeby dodać tej osobie
otuchy, złapałam nasze splecione dłonie drugą ręką i..
po
wielkości ramienia poczułam, że obok mnie wcale nie leży kobieta.
Otworzyłam
oczy i pierwsze co zobaczyłam, to wielkie źrenice.
Źrenice
Harry'ego.
Coś
mną poruszyło – osoba, której nie widziałam przez taki szmat
czasu, nagle leży przede mną. Ot tak.
Czy ja
w ogóle się obudziłam ?
-
Dziewczyny pozwoliły mi wejść. - wychrypiał, otulając mnie
ciepłem swojego głosu – Nie konkretnie do łóżka, ale
pozwoliły.
Chłopak
jest blady jak ściana. Na policzku ma wielką szramę po czymś
ostrym, a na czole duży bandaż. Ale obojętne mi jak wygląda.
Dobrze,
że po prostu jest.
-
Harry – zarzuciłam mu ręce na szyje i mocno się do niego
przytuliłam, mimo że zadawało mi to piekielny ból – będziesz
moim żyrandolem?
- Mogę
być kimkolwiek chcesz.
**
CZEŚĆ MOJE ŻYRANDOLE. od dziś tak was będę nazywać. niezbyt oryginalne, ale zawsze coś, nie? :D
na początku sprawy organizacyjne,
1. Dziękuje wam bardzo bardzo bardzoooooo serdecznie za pięciokrotną nominacje do Libster Award (tak to się pisze? ;_;). Jest mi strasznie miło, że zdecydowałyście się przyznać takie wyróżnienie akurat moim wypocinom. Naprawdę, nie gadam sobie tego ot tak, wierzcie mi że sprawiłyście mi wielką radość tym faktem. Dziś wieczorem, lub jutro popołudniu dodam u góry zakładkę odnośnie tego, nominuje innych i odpowiem na wasze pytania, bo zaraz wychodzę z domu. *noc zakupów się zaczyna niedługo, lecę sobie kupić książkę bo są przeceny hahahah*
2. Zmieniam szatę graficzną, czyli tło, czcionkę, kolorystykę i nagłówek. Zostać przy ciemnej tonacji czy iść w jaśniejsze kolory?
3. Kiedyś mój blog też dopiero raczkował. Nie uważam, że teraz jest jakiś super popularny i jakoś specjalnie oblegany, ale myślę, że powoli zaczynam stawać na nogi. Chciałabym pomóc innym, którzy nie mogą zdobyć stałych czytelników i 'zareklamować' tutaj ich opowiadania. Jeśli chcesz, żebym zrobiła to z Twoją stroną, zostaw link w komentarzu i poinformuj mnie o tym. Na pewno na niego wejdę, zostawię coś po sobie i wspomnę w nim pod kolejnym rozdziałem. Na pierwszy ogień podrzucam wam link do bloga mojej koleżanki ze szkoły, bo prosiła mnie o zareklamowanie. http://wiektotylkoliczba.bloog.pl/ Jeśli na niego wpadniecie, to na pewno Ją zmotywuje.
Oł rajt, a więc rozdział jest jaki jest.. i nie podoba mi się za bardzo, no ale cóż. Nie podesłałam go becie bo ma szlaban, więc jak zobaczycie jakieś błędy darujcie :D
lof ju gajs,
Av.x
Nareszcie dodałaś, nawet nie wiesz jak się cieszę!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że jakoś im się poukłada i że Cherry i Harry będą ze sobą szczęśliwi:D
Czekam na kolejny, mam nadzieję że pojawi się jak najszybciej:***
Zapraszam, mam nadzieję że ci się spodoba http://niewszystkostracone.blogspot.com/
Jezu kobieto jak ty w ogóle możesz pisać, że ten rozdział Ci się nie podoba?? ; oo
OdpowiedzUsuńJa ryczę jak głupia i zaraz chyba popadnę w załamanie nerwowe.!
Końcówka jest tak genialna, że nawet nie wiem jak mam ją opisać... Po prostu jedno wielkie WOW.!
Cały rozdział był taki jakiś niezwykły i tajemniczy. Strasznie mi się podoba.!! Na pewno był to jeden z najlepszych rozdziałów na tym blogu. Jestem pod wielkim wrażeniem.
No i jak wcześniej wspominałam ta końcówka z Harrym była ygfuafabfvgiafwhgef...... Awww..♥ Ryczałam jak głupia.
Mam nadzieję, że wkrótce wszystko się ułoży i stan psychiczny wszystkich bohaterów się poprawi. ; )
Jeżeli mogłabyś to chciałabym abyś poleciła mojego bloga.^^ http://myonedirectionandmylife.blogspot.com/
Serdecznie pozdrawiam i już nie mogę doczekać się nowego rozdziału. ; )
Świetny cudny i wg. Szkoda tych wszystkich, ale jak to mówią "Będzie dobrze" Popłakałam się na końcu, Ci bohaterowie tyle przeżyli, mam nadzieję że wszystko wróci do normy.Pozdrawiam serdecznie ;*
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz to wpadaj http://www.award-love.blogspot.com/
Poryczałam się po tych dwóch rozdziałach. Jak małe dziecko, któremu zabrano misia, seriously. Nie wiem, czy to klimat tak zadziałał, czy same postacie, które po prostu kocham... Nie wiem, ale im bardziej się tu zagłębiam, tym większe skarby odnajduję. Co jeszcze by tu napisać? Ah, no tak, to, że nie ma za co, jeśli chodzi o Liebster Awards, bo też Cię nominowałam :) Hah x
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny! <3
@MargaaStyles xx
fajne opowiadanie ale smutne ; C wez zrób jakies szczesciwe scenki bo mi ich brakuje ; )
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : http://www.all-days-and-all-nights-1d.blogspot.com/ dopiero zaczynam wiec nie ma jeszcze ozdzialu ale mam nadzieje ze bedziesz czytac ; )
Świetny rozdział! Bardzo mi się podobał ten rozdział! Nie mogę się doczekać kolejnego (:. Jak masz ochotę to wpadnij do mnie: donttrustyourdestiny.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOMG, czekałam na to wieki! Czekam na Twoje nastepne roździały jak na jakiś narkotyk. ♥ Jest to mój ulubiony blog, pomysłowy i inny.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn, ale jak mi się wydaje będzie doppiero za dwa tyg jakoś. Ale wytrzymam, chyba. Napisz nast. roździał dłuższy. Jej no zaciesz gwarantowany do końca tygodnia, hahahah. Koniec rzezni, jeaaaa :D. Chociaż i tak była ciekawa.
Zapraszam do mnie http://dreamergirlxoxo.blogspot.com/
Jakbyś mogła rozgłosi byłabym wdzięczna, bo ja juz nie mam na to siły :D
Powiadom mnie o nn.
ło matko, ależ mnie tu dawno nie było. (podziękowania dla szkoły).
OdpowiedzUsuńrozdział fajny, ale ostra schiza xD "harry, będziesz moim żyrandolem?" <- geniallny tekst, ty weź go opatentuj :D
buu, wszyscy (no, poza glimmer) przeżyli? szkoda, nie pogniewałabym się o jeszcze jakąś tragedię (bosz, ale ze mnie sadystka).
wohoh, to mam nadzieję, że teraz ruszą z kopyta, wyliżą się i za parę rozdziałów znów będzie rozróba, co? ^.^
hmm... w sumie chyba tyle. <3
a jeśli chcesz to możesz polecić mojego boga, ja się nie pogniewam xD bo coś kiepsko mi idzie ze stałymi czytelnikami ;c a jesli chcesz, to też mogę twojego polecić noł problem.
Cheers xxx
royal-life-with-one-direction.blogspot.com