* Cherry *
Nienawidzę
tego miejsca.
Nienawidzę
przeczucia, że ktoś za mną idzie.
Nienawidzę
myśleć czy w ogóle dożyje jutra.
Gdzie
są moi przyjaciele? Ile zdołają wytrzymać? Czemu świat musi być
taki zły?
Masa
pytań krąży mi w głowie, a czarne scenariusze i wizja przyszłej
śmierci wyciskają dławiące łzy z moich zmęczonych oczu. Chce
być małą dziewczynką, bez ciężaru tego wszystkiego. Chce do
domu. Chce do babci.
Znowu
płaczę. Po raz kolejny gryzę się w rękaw kurtki, tłumiąc krzyk
który od dawna chce wyjść z mojego gardła. Tak, mam świadomość
że cały świat mnie ogląda, a organizatorom moje cierpienie
przysparza wielką satysfakcję, której tak nie chciałam im dać.
Plan był przecież inny. Miałam być twardą suką.
Ale
nie umiem.
Wczoraj
dobrze się trzymałam. Uratowałam Nialla, oddaliłam się od Rogu
Obfitości, uciekłam przed napastnikami.. i nawet zdołałam się
uśmiechnąć, gdy pokazałam środkowy palec do kamery ukrytej w
korze drzewa. W porównaniu do dzisiejszego dnia, tryskałam
entuzjazmem. Ale w nocy coś we mnie pękło.
Na
czarnym niebie pojawiły się wtedy poduszkowce, z wielkimi ekranami
wbitymi w boczne ściany zewnętrzne. Rozbrzmiał hymn, a potem
pokazały się zdjęcia osób, które poległy tego dnia. I wtedy
zdałam sobie sprawę, że to naprawdę się dzieje. Że to nie jest
sen, nigdy nie był i nie będzie. Ta, to rzeczywistość i pora
przyjąć to do swojej świadomości.
13 z
30 osób nie żyje. A gdzie te gadki o współpracy, buncie, gdzie
uściski przed wyjściem na arenę ? GDZIE SIĘ PODZIAŁA TA
ZJEDNOCZONA TRZYDZIESTKA?!
Znowu
mam ochotę się wydrzeć.
Ale..
Jaki
by nie był powód łez, w końcu trzeba otrzeć nos.
Siedząc
tu i zawodząc nie utrzymam przy życiu moich przyjaciół. Trzeba
zacząć działać.
Wstałam
i jak najciszej potrafiąc zeszłam z drzewa. Gdzie teraz iść? I po
co? Jaki mam obrać plan?
Znowu
fala wątpliwości. A może lepiej usiąść i czekać na śmierć?
Trah.
Na lewo ode mnie pękła gałąź.
Matko,
zaraz umrę. Na pewno. Ktoś mnie zobaczył. Co mam teraz zrobić?
Trah
Trah.
Odwróciłam
się od źródła dźwięku, celowo nie patrząc w tamtą stronę i
rzuciłam się biegiem w przeciwnym kierunku. Z tyłu las. Z przodu
las. Z lewej i z prawej też drzewa.
Czyli
jestem w kropce.
'
Pozostańcie niezauważeni, przecież to żadna filozofia' Ta, Jane,
JASNE. Rzeczywiście prościzna, a jak.
Sądząc
po częstotliwości kroków za mną, goni mnie tylko jedna osoba.
Więc nie jest źle. Teraz question of the day, podjąć walkę,
poddać się, uciekać ile sił w nogach czy znaleźć szybko
kryjówkę?
W
kieszeni mam tylko garść korzonków, trochę kory i jakieś liście.
Tym się nie obronie, no może przed wiewiórką. Chyba pozostaje mi
bieg, ale z moją kondycją nie pociągnę za długo. Myśl Cherry,
myśl.
Zaryzykowałam,
odwróciłam się i..
Drobna
postać blondynki dosłownie rzuciła się na mnie, wbijając pazury,
choć prędzej tipsy w moją twarz. Nie, to nie jest miłe.
Już
widzę te nagłówki gazet ' Zabita przez gwiazde serialu Glee,
Dianne Agron'.
-
Zostaw mnie! Przecież nic ci nie zrobiłam! - zmieniłam pozycje, bo
tym razem ja usiadłam na niej i przytrzymałam jej ręce. Jak z
jakiegoś porno story, nie?
- I co
z tego, że nic? Zwycięzca może być tylko jeden, a jak będę cie
miała z głowy, to prędzej ja mogę się nim stać!
- I na
serio twierdzisz, że możesz nim być ty? Krucha dziewczynka?
Dianna, nie daj się im zmanipulować. Oni chcą, żebyśmy się
zabijali, a jak pokażemy że wcale nas to nie..
Przerzuciła
mnie na plecy, i teraz ona siedziała na mnie. Super.
-
Zamknij się! Nie ułatwiasz mi tego zadania!
Wymierzyła
mi siarczystego policzka, a ja i tak nie mogłam nic zrobić, bo
kolanami przygniotła mi ręce. Potem wyciągnęła nóż. Nie
dobrze.
-
Dianna proszę cie.
-
Mówiłam coś, siedź cicho! Myślisz że pozbawianie kogoś życia
to moje hobby? Myślisz, że tego chce? - jej oczy się zaszkliły, a
ręce zaczęły drżeć.
Ckliwe,
ale nie dam się zabić.
Podniosłam
głowę i ugryzłam ją w rękę jak najmocniej potrafiłam. Zgodnie
z moimi założeniami, głośno krzyknęła i wypuściła nóż. Już
jest mój. Tuż na wyciągnięcie ręki. Jeszcze tylko trochę i ..
W
uszach mi zapiszczało, a przed oczami zrobiło się ciemno. Minęła
chwila zanim się zorientowałam, że sama zgarnęła ostrze i
zaczęła mocno kopać mnie w głowę.
Przy
jednym z serii jej zamachów nogą złapałam ją za stopę i z całej
siły rzuciłam dziewczyną w bok. To nie w moim stylu i nawet nie
przypuszczałabym, że będę zdolna do czegoś takiego. Fizycznie i
psychicznie. Szczególnie, że chyba skręciłam jej nogę..
Wstała,
mocno dysząc i ocierając krew z rozciętego czoła. Nie pozostanę
jej dłużna, bo sama ledwo co dźwigam się na nogi i przygotowywuję
się do odparcia ataku. Nie może mnie złamać. Nie może. Nie
teraz.
Tak
czy siak nie pokonam jej w walce. Na pierwszy rzut oka widać, że
jest wysportowana, mimo swojej kruchości. A ja ostatni raz miałam
w-f z 2 lata temu. So nice.
Nim
się obejrzałam, skoczyła na mnie i mocno chwyciła za przegub. Ma
w dłoni nóż. Ja patyk. Ta dam.
Obie
ręce mam przez nią unieruchomione, moje nogi zaplątała o swoje,
więc co mi pozostaje?
Wstrzymałam
oddech i z całej pety rąbnęłam swoim czołem o jej. Cholera, jak
to boli. Mogłam przypuszczać że to pójdzie w dwie strony.
Dianna
przeraźliwie krzyknęła, puściła mnie i przytrzymała sobie
krwawiące czoło dłonią. Wygląda na wściekłą. Teraz chyba
pozbyła się resztki współczucia nade mną i gotowa jest mnie
zabić. Sprawa zaczyna wyglądać jasno.. ona albo ja.
Znowu
się na mnie rzuciła, ale tym razem podcięła mi nogę swoją i
rąbnęłam twardo o ziemie. Z bólu mam mrówki w oczach. Ni stąd
ni zowąd zaczęła okładać moją twarz i brzuch pięściami. Raz
za razem.
-
Dianna proszę cie.. - z ust wydobył mi się zduszony jęk, bo na
więcej już mnie nie stać. Umrę. Umrę.
Usiadła
okrakiem na moim brzuchu, nogami po raz kolejny zablokowała mi ręce,
ale tym razem nie potrzebnie. Nie mam siły, żeby się ruszać, a co
dopiero bronić. To koniec.
Tylu
rzeczy nie zrobiłam. Tylu słów nie zdążyłam powiedzieć. Mam
chociaż nadzieję, że moi bliscy nie będą tego widzieć. Że nie
mają włączonego telewizora..
nie
chce żeby babcia płakała.
-
Przepraszam. Naprawdę przepraszam. Mam nadzieję że kiedyś mi
wybaczysz, jak już się spotkamy.. tam.
Drżącą
ręką zbliża nóż do mojej szyi. Nie oddycham. Nie myślę.
-
Dianna – zdobyłam się na ostatnie słowa, które i tak były
ledwo słyszalne. Może dlatego, że przygniata mnie całym ciężarem
ciała, a może dlatego że mnie już wykończyła do reszty –
Dajesz im satysfakcje zabijając mnie. Pomyśl..
-
Przestań mi wciskać takie gadki! Mówiłam ci już, że nie
ułatwiasz mi tego wszystkiego!
Z jej
oczu zaczęły spływać łzy, które rozbryzgiwały się o moje
policzki. Też chyba płaczę.
Nie
wiem.
-
Zastanów się, co z tego będziesz miała. - ciągnęłam, ledwo
dając sobie z tym radę – Jak sądzisz, wygrana jest warta
morderstwa? Przecież wiem, że nie jesteś taka. To oni chcą zrobić
z nas tyranów. Przecież wiesz że mają na tym swój cel. Jeśli
pozwolimy, żeby wszystko szło po ich myśli to osiągną to czego
chcą. Świat oszaleje.
Głos
uwiązł mi w gardle. Przed oczami robiło się na przemian czarno i
biało. Dianna coś mówiła, ale nie byłam już w stanie tego
usłyszeć. Chyba umieram.
**
Nie
wiem ile czasu minęło odkąd zdałam sobie sprawę, że odzyskałam
świadomość. Ciężko odróżnić mój poprzedni stan od jawy.
Na
pewno nie jestem w niebie, bo przy poruszeniu choćby palcem
cholernie mnie boli. Tak okropnie można się czuć tylko na Ziemi.
Oddycham,
myślę, przełykam ślinę. Chyba żyję.
Co się
stało, że Dianna mnie nie zabiła? Ktoś ją uprzedził i myśląc,
że mnie już wykończyła, uśmiercił tylko ją? A może zlitowała
się nade mną?
Boje
się otworzyć oczu. Mam wrażenie że jak tylko to zrobię, zobaczę
moje zmasakrowane ciało, albo trupa Dianny obok mnie. Tak serio to
przyjemnie się leżało bez grama świadomości. Miła odskocznia od
otoczenia, w którym ostatnio przebywam.
Dobra,
nie mogę tak leżeć w nieskończoność. Otwórz oczy tchórzu.
Uchyliłam
niepewnie jedną powiekę. Jest noc, a nad moją głową są liście..
Zaraz
nie
przypominam sobie żebym była na drzewie.
Podniosłam
się gwałtownie, co było bardzo złym pomysłem, bo moje ciało
przeszył oszałamiający ból. Nie zdążyłam stłumić okrzyku
który wyrwał się z mojego gardła. Jaka ja jestem głupia.. to tak
jakbym wywiesiła bilbord z napisem ' Tu jestem trybuci, halo,
słyszycie mnie?!'
-
CHERRY, ZAMIERZAŁAŚ PRZESPAĆ CAŁY DZIEŃ?! Już miałem cię
budzić, bo zanudzę się zaraz na śmierć! - Tuż nad moim uchem
zacząć krzyczeć chłopak, którego głos od dawna znam.
-
Boże, Zayn, nie strasz mnie tak i się nie drzyj!- przygryzłam
wargę żeby nie krzyknąć z bólu przez ruch, i mocno się do niego
przytuliłam. Chyba płaczę. Zresztą nic dziwnego. Niczego nie
potrzebowałam teraz bardziej, jak moich przyjaciół. - i
przepraszam, że nie wzięłam kart.
- Nie
szkodzi, jakoś przeżyje. - powiedział, odwzajemniając uścisk.
On,
jego kojący głos przy moim uchu, żelazne ramiona zamykające się
wokół moich zbolałych pleców – tego potrzebowałam. Traktuje go
jak starszego brata, a on mnie jak młodszą siostrę. Mam wrażenie,
że jestem przy nim bezpieczna, że on mnie obroni, otrze łzy jak
znowu się załamie i powie, że wszystko będzie dobrze, chociaż i
tak będę wiedziała że sam nie do końca w to wierzy. Mam ochotę
wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo cieszę się, że on jest ze
mną, ale zamiast tego szepcze cicho
-
Zayn, dobrze że jesteś.
-
Miałem właśnie to mówić. Oczywiście do ciebie, chociaż też
dobrze że ja jestem, nie? Założę się że mają świetne ujęcia
jak zdejmuje koszulkę przy jeziorze i polewam się wodą. Co za
reklama, ' Ładnie i stylowo w każdych okolicznościach. Zachowaj
świeżość nawet w środku dżungli. Rexona for men, niezawodny
antyperspirant'
-
Jakiś ty głupi, Malik – zaśmiałam się chyba po raz pierwszy od
bardzo, bardzo dawna.- jak ty tu wytrzymałeś bez lusterka?
- No
wiesz.. tafla wody to prowizoryczne lustro, nawet mnie wyszczupla,
chociaż nie wiem czy to w ogóle możliwe.
Wiem,
że Zayn nie ma ochoty na żarty, tylko próbuje mnie rozweselić, za
co jestem mu ogromnie wdzięczna. Nie licząc moich siniaków i
zadrapań czuje się o niebo lepiej.
Oderwałam
się od niego i rozejrzałam po okolicy. Jesteśmy na małym klifie
skalnym, tuż obok grubej gałęzi przez którą można wejść na
drzewo. W jego pniu wydrążona jest wielka.. dziupla?
- To
twoja robota?
- Nie
żartuj. Potrzebowałbym piły mechanicznej, a pewnie nawet bym jej
nie uniósł. Znalazłem ją wczoraj po południu, gdzieś tak z 3
godziny po wejściu na arenę. Do tego zrobiłem zasłonę z pnączy,
którą zahaczam o urwaną gałąź nad wejściem do dziupli, na
wypadek gdyby przechodził tędy jakiś trybut.
Pokiwałam
głową, uśmiechając się szeroko. Nagle jednak przypomniałam
sobie o bólu, Diannie i cały czar prysł.
-
Zayn, jak mnie znalazłeś?
- Noo,
więc.. – zmieszał się trochę, a energia z jego twarzy jakby
uleciała – Rankiem znalazłem coś na kształt noża z kamienia i
pomyślałem, że spróbuje zapolować. Jak się pewnie domyślasz
niezbyt mi to wychodziło, ale byłem strasznie głodny więc nie
dawałem za wygraną. Goniłem jakiegoś oposa przez dobre 10 minut,
aż nagle usłyszałem głośny płacz. Powoli i po cichu gramoliłem
się przez krzaki do źródła dźwięku i.. doszedłem do polanki na
której leżałaś ty. Na tobie siedziała jakaś blondynka z nożem
w ręku. Myślałem, że już nie żyjesz, bo miałaś zamknięte
oczy. Byłem na przemian wściekły i zrozpaczony i już miałem tam
wbiec i wyrwać cie z rąk tej blondi, kiedy nagle ona wstała i..
wbiła sobie nóż w serce. Serio.
Dianna
nie żyje.
Dianna
się zabiła.
Fala
goryczy rozlewa się po moim ciele, a łzy radości zamieniają się
w łzy smutku. Nikomu nie życzyłabym śmierci. A ona.. ona na to
nie zasłużyła..
-
Wtedy się mocno przeraziłem. Nie na co dzień widuje się
samobójstwa. - ciągnął wstając – ale potem usłyszałem
wystrzał z armaty i sobie coś przypomniałem. Każdy huk poprzedza
śmierć trybuta, a ja tamtego ranka słyszałem tylko obwieszczający
skonanie tej blondynki. Więc musiałaś żyć. Wziąłem cie na
plecy i zawlokłem aż tutaj, przemyłem krew wodą ze strumyka i
położyłem na tym klifie. Nie doniósłbym cie do dziupli, bo bym
się wywalił i huknęliby z armaty jeszcze 2 razy. Wysoko tu. -
spojrzał na mnie, kucnął i kciukiem otarł łzę spływającą
samotnie po moim lewym policzku – Ona cie chciała zabić, Cher.
- I co
z tego. Może próbowała, ale podświadomie tego nie chciała.
-
Zadręczanie się tym nie zwróci jej życia. Chodź, idziemy na
kolacje, założę się że umierasz z głodu.
Jedzenie
to ostatnie o czym bym teraz pomyślała, ale przypomniawszy sobie o
tym poczułam niemiłe ssanie w żołądku. Od wczorajszego ranka
jadłam tylko parę korzonków i niewiele piłam, a Zayn w swojej
dziupli zgromadził porządne zapasy i wodę w skorupach rozłupanego
kokosa. Podczas gdy ja płakałam na drzewie, on nie próżnował.
Chłopak
z trudem zawlókł ( bo inaczej nie da się tego nazwać) mnie do
swojej kryjówki, słuchając moich przekleństw i jęków bólu.
Dianna nieźle mnie poturbowała, bo wciąż ruch sprawia mi
męczarnie.
Zjedzenie
solidnej porcji orzechów, korzonków i owoców oraz napicie się
porządnie wody trochę postawiło mnie na nogi. Zayn cały czas
trajkotał i strasznie domagał się rozmowy, chociaż ja miałam już
ochotę się znowu położyć. Nigdy go takiego nie widziałam..
częściej był cichy, ale ostatnie dni musiały dać mu nieźle w
kość. Potrzebował czyjegoś towarzystwa.
Usiedliśmy
więc 'w progach' dziupli i wtuleni w siebie zaczęliśmy wspominać
zabawne sytuacje z naszego życia. Jesteśmy w tropikach, ale nocą
zaczyna wiać tu siarczysty wiatr, więc dwa ciała blisko siebie
dawały trochę ciepła. Potrzebowaliśmy tego fizycznie, ale i
psychicznie.
-
Cherry – zaczął nagle, troche poważniej niż wcześniej –
powiedz mi proszę.. czy Jane mówiła coś o mnie?
- Co
to za pytanie? Trajkocze o was częściej niż o wyprzedażach w
galerii.
Specjalnie
udaję kretyna, chociaż dobrze wiem o co chodzi Zayn'owi. On i Jane
myślą, że jesteśmy albo głupi, albo ślepi. Te szepty, ulotne
spojrzenia, częste spotkania sam na sam, 'przypadkowe' ocieranie się
ramionami – na pierwszy rzut oka widać, że między nimi coś
jest. Nie jestem pewna tylko czy to jest coś, czy może COŚ.
- No
ale chodzi mi o coś.. szczególnego.
- I
chcesz o tym gadać podczas gdy ogląda nas cały świat, hm?
- To i
tak bez znaczenia. - trochę ściszył głos, a twarz przybliżył do
mojego ucha – przecież i tak nie mamy pewności, że słowa Jane o
przerwaniu igrzysk się sprawdzą. Nie chce umrzeć w nieświadomości.
Chyba
ma racje. Ja też mam wiele pytań, które chciałabym zadań
Zayn'owi, a możliwe że teraz mam jedną z ostatnich okazji żeby to
zrobić. Czyli szykuje się wieczór zwierzeń. Szkoda że nie mam
popcornu albo coli.
- Jane
czuje do ciebie to co ty do niej. Jeśli miałeś wątpliwości,
wystarczyło się przyjrzeć jak na ciebie patrzy. I skapnąć się w
jaki sposób ty spoglądasz na nią.
Długo
milczeliśmy, a jego oddech stał się szybszy i bardziej
niespokojny. Wiem, że w środku toczy sam ze sobą walkę i stara
się nie okazać słabości, czego dowodem jest jego roztrzęsiony
głos
-
Ja..chyba miałem nadzieję na taką odpowiedź, ale zadała mi
więcej bólu, niż zadałaby informacja o tym że ona do mnie nic
nie czuje. - pociągnął nosem i po paru minutach mówił dalej –
Wiesz, na razie nic nie wskazuje na to, że się stąd wydostaniemy.
A świadomość że nigdy nie zobaczę jak rozciera nadgarstki gdy
się denerwuje, jak przygryza wargę gdy się skupia, albo jak w
policzkach robią się jej małe wgłębienia gdy się uśmiecha.. to
mi nie daje żyć. Zaraz zeświruje. Zmarnowałem szanse. Bałem się,
że ona traktuje mnie jak zwykłego kolegę i nawet nie próbowałem
czegoś zdziałać.
Znaczenie
jego słów samą mnie boli. Wiem jak się czuje, a najgorsze jest to
że nie mogę nic w tej sprawie zrobić. Objęłam go tylko mocniej i
nic nie mówiąc, czekałam aż uśnie. Milczał długo i już miałam
zaciągnąć go głębiej do dziupli, kiedy nagle się odezwał
-
Harry pewnie to samo teraz czuje. Naprawdę nie widziałaś, co on
wyprawiał? Jak w komedii romantycznej.
-
Myślałam, że po prostu sobie żartuje i zachowuje się jak ..
no..przyjaciel.
Hazza.
W amoku tego wszystkiego nawet nie zdążyłam o nim pomyśleć.
Tego, co zaszło przed wejściem na arenę, nawet nie przemyślałam.
Wszystko biegło za szybko.
-
Kochasz go?
-
Cóż.. - długo zastanawiałam się nad doborem słów – kilka
razy przyłapałam siebie na gapieniu trochę za długo w jego
ślepia i fantazjowaniu na temat hazzowatych dołeczków. Lubie z nim
przebywać i czuje się wtedy inaczej, niż w towarzystwie na
przykład Louisa czy Liama, mimo że oni też są moimi przyjaciółmi.
Ale to co się stało niedawno trochę namieszało mi w głowie i nie
miałam czasu nawet ochłonąć. A czy go kocham.. na pewno jako
przyjaciela, ale czy jak chłopaka jeszcze nie wiem.
-
Harry czasem zachowuje się jak szczeniak, ale taki jego urok. Był
niezłym babiarzem ale odkąd was poznaliśmy, przestał znikać na
co drugą noc z domu i pojawiać się na okładkach z różnymi
kobietami. - umilkł na chwile a potem dodał – Ale przyznaj że
dobrze całuje.
-
Jasne. - parsknęłam śmiechem, tak jak on – A skąd wiesz że
dobrze? Próbowaliście?
I
nagle umilkł, uniósł brew a jego usta wykrzywiły się w
łobuzerskim uśmiechu. Boże, Zayn, o czym ja jeszcze nie wiem?!
-
Kiedy?
- Rok
temu. - zaśmiał się jeszcze głośniej na widok mojej miny- No co?
Przecież to nie zbrodnia.
-
Ale.. tylko ty i Harry czy wszyscy macie takie pobudki biseksualne,
hm?
-
Zgłupiałaś? To były żarty!- spojrzałam na niego udając
obudzenie, przez co oboje znowu parsknęliśmy śmiechem – Byliśmy
wtedy sami w studio nagraniowym, bo reszta poszła już do domu.
Menadżer dał nam kare za to, że się spóźniliśmy. Mieliśmy
siedzieć dłużej niż wszyscy i myśleć nad drugą zwrotką nowej
piosenki. Nudziło nam się i dobrze wiedzieliśmy, że nic nie
zdołamy napisać, więc poszwędaliśmy się po biurze i studio.
Weszliśmy do gabinetu Paula żeby ponabijać się ze zdjęć na
ścianie, aż nagle Harry znalazł pudełko dziwnych kart na biurku.
Nie były takie zwyczajne, że król, walet i tak dalej, tylko ze
sprośnymi pytaniami. Usiedliśmy tam, gdzie nie ma monitoringu żeby
nie słyszeli jak odpowiadamy i zagraliśmy. Była moja kolej, więc
Harry wyciągnął kartę. Było na niej ' Ile razy całowałeś się
z osobom swojej płci?', więc ze śmiechem odpowiedziałem, że 3.
Hazza dopytywał się z kim, więc powiedziałem że z Liamem,
Niallem i Louisem, kiedyś graliśmy ze znajomymi w butelkę. Wtedy
Harry był chory, więc nie wiedział o tym. Zgrywał obrażonego, że
tylko jego takie coś pominęło i że jest jedynym 'nie ochrzczonym'
członkiem One Direction, więc nachyliłem się.. i tak wyszło.
- Wow,
myślałam że takie rzeczy robią tylko Harry i Louis. -
odpowiedziałam bawiąc się suwakiem jego kurtki. - a.. ile trwał
ten pocałunek ?
- Bo
ja wiem. Nie był specjalnie długi ale...krótki też nie. -
odchrząknął a potem dodał – to między mną a nim to była..
jakby zabawa. Spróbowanie czegoś innego. A to co łączy albo
łączyło Harry'ego i Lou to nie jest żart. Nigdy się do tego
otwarcie nie przyznali, ale wydaje mi się że kiedyś coś między
nimi było.
Noc
minęła spokojniej niż poprzednia, bo miałam świadomość, że
tuż obok leży Zayn gotowy mnie obronić. Jednak mimo zmęczenia i
tak nie mogłam szybko usnąć, bo rozmyślałam długo o Diannie i
osobach, których zdjęcia wyświetliły się dzisiejszego wieczoru
na poduszkowcu. Tego dnia zginęły 4 osoby, więc z gry wyleciała
już ponad połowa.
Potem
myślałam o Louisie i Harrym, a także o tym co zaszło między
jednym z nich a Malikiem. Skarciłam siebie samą, gdy pomyślałam,
że tamtego wieczoru w studio chciałabym być w skórze Zayn'a.
**
NO I JESTEM!
troche mi zeszło, ale bądźcie wyrozumiali, proszę :D Nie było mnie ok 11 dni bo wyjechałam z rodziną na wczasy, więc wszystko się opóźniło.Ale na/w Chorwacji jest masa rzeczy z 1D *____* koszulki, bransoletki, kubki i wiele więcej. Szkoda tylko że za takie kosmiczne ceny.
I wiem, że powinnam wrócić z jakimś mega super rozdziałem a wciskam wam jakiś chłam. Nie, nie jestem zadowolona z tego wpisu. Jest rozwlekły i trochę ' płytko napisany', co sama czułam jak nad nim pracowałam. GOMEN :<
Co do fabuły, to wiem że dziwna była ta akcja z Dianną, ale musiałam opisać czyjąś śmierć. Nie mogłam zdecydować, czyją, więc wzięłam gazetę i wylosowałam przypadkową gwiazdę.
Jedna dziewczyna pytała się mnie, czy będę szczegółowo opisywać pobyt na arenie, ale odpowiedź brzmi nie. Sami widzicie po tym rozdziale. Nie chcę się zagłębiać zbyt szczególnie w tym wątku, bo nie każdemu on odpowiada..
Tak czy siak powtarzam po raz kolejny że igrzyska to dopiero wstęp, a z nimi będą związane kolejne wydarzenia. Jakie, potem zobaczycie XD
Na koniec mojego monologu chciałabym bardzo podziękować osobom czytającym mój blog. To naprawdę wiele dla mnie znaczy i kocham garstkę ludków, którym moje wypociny się podobają. Na serio DZIĘKUJĘ za każde ciepłe słowo! :)
mam jeszcze wiele rzeczy do powiedzenia, ale siostra stoi nade mną i zaraz mnie pobije bo chce sie dostać do komputera XD jeszcze edytuję ten post i napiszę parę spraw, które chce żebyście znali. skoro to czytacie, to znaczy ze jeszcze tego nie zrobiłam.
Av. x